EnglishDeutsch strona główna cmentarze Ratując pamięć stan 1925 bukowiec wykaz cmentarzy bibliografia linki kontakt z autorem


Wywiad – porządki we wsi Grędzina

Badam działania ratunkowe na Dolnym Śląsku. Gminy odpowiedziały na moje pytanie o społeczników (bądź nie odpowiedziały wcale) mało precyzyjnie. Dopiero Facebook pozwala dowiedzieć się, jak jest w rzeczywistości. Gmina Jelcz – Laskowice poinformowała, że na swoim terenie posiada nieczynne cmentarze niemieckie. O dziwo nie ma wśród nich tego z Grędziny (Trattaschine, od 1937 - Hirschaue). Szkoda, bo dzieje się tam dobrze. O tych najświeższych, lutowych wydarzeniach, rozmawiam z sołtysem, Łukaszem Gnadkiewiczem, nauczycielką Ewą Nosek oraz Piotrem Kutelą, przewodniczącym Stowarzyszenia Lokalna Grupa Zwiadowców Historii.

Panie sołtysie, jak to się zaczęło?

Łukasz Gnadkiewicz: Pomysł uporządkowania cmentarza w Grędzinie powstał 3 może 4 lata temu. Początkowo nie wiedziałem jak i czy będę miał z kim. Wrzuciłem temat radzie sołeckiej, że fajnie by było coś zrobić na starym cmentarzu. Pomysł chwycił, ale do końca nie wiedzieliśmy co tak naprawdę chcemy osiągnąć. Pytałem w gminie, czy jest ktoś kto zajmuje się starymi cmentarzami, ale niestety nie ma takiej osoby/ stanowiska. Pytałem również zastępcę burmistrza czy ewentualnie jest zainteresowany udzieleniem pomocy i zaoferował chęć współpracy. Niestety nastąpiła pandemia i na tamten moment były ważniejsze rzeczy do realizacji.

Plan zaopiekowania się cmentarzem jedynie odsunął się w czasie.

Ł.G. Zacząłem szukać informacji na temat cmentarza wśród mieszkańców i przy tej okazji natrafiłem na kogoś wyjątkowego, pasjonata lokalnej historii, Piotra Kutelę. Teraz już wspólnie rozmyślaliśmy, co zrobić. Od samego początku wiedziałem na przykład, że chcę aby stanęła tam tablica pamiątkowa.

Kto mógł ją sfinansować?

Ł.G.Zabezpieczyliśmy kwotę z funduszu sołeckiego.

Czyli znalazł pan poparcie wśród mieszkańców. Nie wszystkie sołectwa chcą wydawać swoje pieniądze na takie działania.

Ł.G.Bardzo pozytywny odzew, kolejne osoby pytają, kiedy będziemy kończyć pierwszy etap, bo chcą się dołączyć. Patrząc z perspektywy czasu to może i dobrze, że było to rozciągnięte przez pandemię. Mieliśmy czas na przygotowanie i widać, że wszystko było dobrze zorganizowane.

Co w Grędzinie wiadomo o cmentarzu?

Ł.G.Za dużo nie udało się ustalić. Pytałem mieszkańców. Z informacji od nich wynika, że kiedyś była na cmentarzu kapliczka, po której teraz został tylko zarys fundamentów. Było też podobno ładne kute ogrodzenie. Pytałem w archiwum we Wrocławiu, ale nic o naszym cmentarzu nie powiedzieli. Wrzuciłem posta na FB, ale również zero informacji.

Czy dawni mieszkańcy lub ich potomkowie utrzymują kontakt ze swoją rodzinną miejscowością?

Ł.G.Niestety nie mam żadnych informacji o tym, czy potomkowie utrzymują jakiekolwiek kontakty z obecnymi mieszkańcami.

Całość przedsięwzięcia oparł pan na współpracy z Piotrem Kutelą.

Ł.G.Tak. Wspólnie planowaliśmy to przedsięwzięcie. Nie miałem pomysłu, co powinno być napisane na tablicy. I tutaj pomógł Piotr, zaproponował treść napisu. Znaleźliśmy kamieniarza i po jakimś czasie tablica była wykonana. Było to rok temu.

Tablica była gotowa, ale prace nie ruszyły.

Ł.G.Piotr ze swoim stowarzyszeniem (Stowarzyszenie Lokalna Grupa Zwiadowców Historii) realizował inne działania w gminie. Musieliśmy poczekać. Kiedy byli już wolni, ruszył nasz projekt.

Mieliście solidne wsparcie!

Ł.G.Nie tylko Zwiadowców Historii. Jako sołtys mogłem liczyć na całą radę sołecką. Jestem także naczelnikiem w OSP i tutaj też pełna mobilizacja chłopaków. Gdy termin 4 lutego został ustalony, wrzuciliśmy posty na FB i machina ruszyła. Zaczęło się udostępnianie postów przez znajomych, urząd gminy i lokalną gazetę. Zwróciłem się do proboszcza naszej parafii o odczytanie informacji o sprzątaniu cmentarza podczas mszy i również zaprosiłem ks. Pawła Stypę, żeby podjechał i zobaczył nasze działania. Jest w naszej parafii od czerwca 2022 i zainteresował go temat. Sam post na FB zrobił duże zainteresowanie pośród mieszkańców Grędziny i nie tylko, same pozytywne odzewy.

Czy pana pomysł był pierwszą taką inicjatywą na waszym cmentarzu?

Ł.G.Nie wspomniałem o pani Ewie Nosek, która też jest związana z cmentarzem. Byłem jej uczniem, a sama pani Ewa z dziećmi chodziła na cmentarz i prowadziła akcje sprzątania. Pewnie chętnie opowiedziałaby coś na temat tych działań.

Pani Ewo, została pani „wywołana do tablicy”.

Ewa Nosek: Kiedy usłyszałam o tej inicjatywie, radość moja była ogromna. Nie ma większej nagrody dla starego nauczyciela, niż to jak widzi efekty swojej pracy, Ziarno zostało zasiane...To z tymi samymi ludźmi (wtedy dziećmi, a dzisiaj dorosłymi) robię to samo. Jestem z nich bardzo dumna. Sama praca dostarczyła nam też wiele emocji. Porządkując groby, odkrywaliśmy tyle pamiątkowych rzeczy! Często już tylko fragmenty, ale wszystko było bezcenne. To były piękne momenty. Mieliśmy świadomość doniosłości tej chwili, po tylu latach zapomnienia, niszczenia stało się coś dobrego, właściwego, ludzkiego.

Na jaki czas przypadały pani próby porządkowania tego miejsca?

E.N. To musiało być jakieś 15 lat temu... Przychodziłam tu z uczniami klas początkowych. Nie udało się wówczas pobudzić do działania ani mieszkańców, ani lokalnej władzy. A jednak, jak pokazuje obecna sytuacja, ten trud nie poszedł na marne. Moi uczniowie wrócili.

Pan sołtys mówił, że nie wie, czy bywali w Grędzinie dawni mieszkańcy. Czy pani jest coś wiadomym w tej sprawie?

E.N. O tak! Nasza szkoła pełniła swoją funkcję jeszcze przed wojną. Kiedy zamknięto ją na początku lat dwutysięcznych, mogłam kupić budynek, w którym mieszkałam i to zrobiłam. Moim marzeniem było, by stał się ośrodkiem kulturalnym, więc nie miał czysto prywatnego charakteru. I tak się złożyło, że chyba dawni, przedwojenni uczniowie odwiedzili mój dom. Trudno mi określić to w czasie, niestety. Pamiętam jednak, że raz była to rodzinna wizyta, a raz podjechał tu cały autokar. Niestety nie zaowocowało to nawiązaniem kontaktu. Mogę jednak powiedzieć: tak, dawni mieszkańcy pamiętają o swojej miejscowości.

Czy udało się stworzyć w starej szkole centrum kulturalne?

E.N. Jakiś czas funkcjonował Wiejski Salon Kulturalny. Musiałam jednak zrezygnować z tego projektu. Teraz zapraszam do powstającego w szacownych szkolnych murach Muzeum Misia.

Misie z wielką historią?

E.N. Tak! Dom z duszą i misie z historią. Tym razem się uda. Zwłaszcza, gdy mój projekt wspiera Stowarzyszenie Lokalna Grupa Zwiadowców Historii z Piotrem Kutelą. Nasz lokalny skarb.

Panie Piotrze, wszystkie drogi prowadzą do pana.

Piotr Kutela: O, to bardzo mi miło! Może jednak powiedzmy, że te drogi wiodą do naszego stowarzyszenia.

Stowarzyszenie Lokalna Grupa Zwiadowców Historii to...

P.K. To grupa zwykłych ludzi – pasjonatów, którzy kochają lokalną historię, odkrywają ją codziennie i dzielą się nią ze wszystkimi.

Rozwińmy tę opowieść o nich.

P.K. Stowarzyszenie założyłem w 2019 roku. Zebrałem parę osób, prawdziwych pasjonatów lokalnej historii i zaczęliśmy działać. Tematem, który wzięliśmy sobie jako priorytetowy była pamięć o więźniach byłego niemieckiego obozu pracy AL Fünfteichen. Była to największa filia KL Gross - Rosen. Obóz istniał w latach 1943-1945 w Miłoszycach. Z naszej inicjatywy powstał piękny pomnik naszego autorstwa, który odsłoniliśmy w styczniu 2020 roku. W taki sposób nasze Stowarzyszenie przywróciło historię tego miejsca i jesteśmy z tego dumni. W ciągu trzech lat byliśmy laureatami kilku nagród, jako Stowarzyszenie opiekujemy się miejscami pamięci w naszej okolicy min. mogiłami, pomnikami oraz terenem Jelczańskiej wyspy, na której znajdują się ruiny książęcego zamku. Z naszej inicjatywy co roku organizowane są pikniki historyczne w tym pięknym miejscu, integrujące mieszkańców Jelcza-Laskowic i okolic. Taki powrót do przeszłości średniowiecznej. Zabawa, która bardzo wszystkim się podoba, zwłaszcza dzieciom. Jako Stowarzyszenie bierzemy często udział w różnych akcjach charytatywnych, organizujemy wystawy, jeździmy po szkołach, gdzie opowiadamy o naszej lokalnej historii, przedstawiając zgromadzone przez nas eksponaty.

Jak powstają takie grupy? Ma pan receptę?

P.K. Odpowiedź bardzo łatwa. Ludzie z pasją do historii umieją zgromadzić wokół siebie wspaniałych ludzi, którzy chcą coś robić. Pasjonaci to ludzie, którzy chcą się zatrzymać w codziennym biegu i zrobić coś innego. Każda nasza akcja, inicjatywa, to coraz więcej ludzi „zarażonych”, zaczynających interesować się tym, co było kiedyś i to co jest obecnie w ich otoczeniu.

Wróćmy do Grędziny i do porządkowania cmentarza.

P.K. Pan sołtys zaprosił mnie do współpracy. Zaczęliśmy od projektu tablicy. Napis był mojego autorstwa, samym montażem zajęli się członkowie mojego Stowarzyszenia Michał, Łukasz, Tomek, Michał. Kilka dni przed akcją porządkowania Michał Malitowski, również nasz Zwiadowca, wykonał podstawę pod tablicę. Cmentarz był bardzo zarośnięty. Gdyby nie strażacy z OSP, nie mielibyśmy szans na pracę. Apel o naszej akcji został opublikowany w mediach społecznościowych. Mimo bardzo dużego zimna włączyli się mieszkańcy Grędziny, którzy pomagali przez cały dzień. Tu bardzo chciałbym podziękowań Paniom z Koła Gospodyń Wiejskich które oprócz tego, że pomagały w porządkach, to przygotowały też poczęstunek w postaci gorącej herbaty i ciasta. Pracujący mogli też posiedzieć przy ognisku. Podziękowania należą się też dzieciom, które nam pomagały, to była prawdziwa lekcja historii. Pani Ewie Nosek łzy wzruszenia kręciły się w oczach. To przecież ona wiele lat temu pierwsza podejmowała próby ocalenia tego miejsca.

Czy w waszej działalności był to pierwszy cmentarz?

P.K. Nie, to już nasz trzeci cmentarz w okolicy. Działaliśmy wcześniej w Piekarach, gdzie jest stary cmentarz wiejski, założony około 1830 roku. Nie ma prawie śladu po elementach naziemnych, pozostała jednak pamięć o pochowanych tu mieszkańcach narodowości polskiej i niemieckiej. W maju ubiegłego roku razem z mieszkańcami Chwałowic i Piekar postawiliśmy skromną tablicę, informującą o tym miejscu. Drugim cmentarzem, który pomagaliśmy sprzątać, był stary cmentarz leśny w okolicy Chrząstawy. Tu pracowaliśmy razem z mieszkańcami Chrząstawy i Nadleśnictwem Oława oraz Fundacją Aquila.

Panie Piotrze, gdyby chciał pan powiedzieć dwa słowa o sobie, to byłoby...

P.K. Pochodzę z Jelcza-Laskowic, z zawodu jestem dyplomowanym cukiernikiem. Kocham lokalną historię, jestem zbieraczem starych przedmiotów, razem z Miejsko-Gminnym Centrum Kultury Jelcz-Laskowice tworzę Cyfrowe Archiwum Jelcza-Laskowic.

Bardzo dziękuję państwu za poświęcony mi czas. Życzę wielu nowych pomysłów na wspólna pracę.

Wywiad przeprowadziła: Hanna Szurczak, zdjęcia: udostępnione przez rozmówców
luty 2023




Tomasz Szwagrzakkontakt