EnglishDeutsch strona główna cmentarze Ratując pamięć stan 1925 bukowiec wykaz cmentarzy bibliografia linki kontakt z autorem


Wywiad z Czesławem Biedrzyckim, sołtysem Maksymowa

Zaprzyjaźniony portal „ziemiapiotrkowska.com” latem 2017 podpowiadał, że jest taka wieś Maksymów, a w niej sołtys o otwartej głowie. No i że wieś ma cmentarz ewangelicki. Płynęły miesiące, informacja zatarła się w pamięci... Na szczęście pan Przemek Łaski z Ziemi Piotrkowskiej wrócił do tematu i doszło do rozmowy z panem Czesławem Biedrzyckim, sołtysem Maksymowa.

Panie Czesławie, miał być piknik.

Cz.B. Miał być, tak. W sierpniu.

Nie doszło do niego?

Cz.B. No nie doszło. W naszej wsi obecnie nie ma osób zainteresowanych historią lokalną.

A w jaki sposób ten piknik miał się z historią wiązać?

Cz.B. Gminny Ośrodek Kultury w Ujeździe realizuje projekt „Głośno o kulturze”. Pracownice GOK przeprowadziły wśród mieszkańców gminy badanie, dotyczące ich opinii o stanie kultury w gminie oraz tego, jak wygląda według nich idealny dom kultury, a także jaką pełni rolę dla rozwoju lokalnej społeczności. Ta diagnoza stanowiła pierwszy etap projektu realizowanego w ramach programu „Dom Kultury + Inicjatywy Lokalne 2017”

Wasz piknik z tym miał się wiązać?

Cz.B. Tak. Kolejnym etapem był konkurs na najlepsze inicjatywy. Z wszystkich złożonych wniosków komisja konkursowa wybrała 7, które otrzymały wsparcie finansowe. Było o co się bić, bo wybrane wnioski mogły otrzymać do 7 000 zł. Cały projekt jest dofinansowany ze środków Narodowego Centrum Kultury.

Maksymów też złożył taki wniosek?

Cz.B. Nie. Nasz projekt nazywał się „Asymilacja nowych mieszkańców - letni spacer po Maksymowie” i był praktycznie gotowy do złożenia. Zorganizowaliśmy spotkanie chętnych do pomocy w przeprowadzeniu tego wydarzenia mieszkańców. Mieliśmy animatorki z GOK-u, potrzebowaliśmy jednak osób do „obsługi”, np. krojenia ciasta, dopilnowania poczęstunku. Głównym adresatem naszego projektu były dzieci. Niestety na zebraniu nikt się nie pojawił...

Może pan opowiedzieć pokrótce, co było w planach?

Cz.B. Ten spacer miał się odbyć w kilku etapach. Mieliśmy zaadoptować stary dąb, czyli nadać mu imię, później miała być pieczarkarnia – żeby pokazać, że grzyby rosną nie tylko w lesie. Ponieważ Maksymów nie jest już typową wsią, chcieliśmy pokazać zwierzęta gospodarskie, ale i egzotyczne ptaki, które hoduje jeden z mieszkańców. Ponieważ spacer miał pokazać wieś z jej historią – planowaliśmy również wizytę na cmentarzu ewangelickim.

Zamierzał pan opowiedzieć obecnym mieszkańcom swojej wsi o jej założycielach?

Cz.B. Tak. Wraz z panem Jarosławem Cielebonem, instruktorem z GOK w Ujeździe i historykiem, mamy już zebraną sporą ilość dokumentów. W przyszłym roku Maksymów będzie obchodził 220 rocznicę założenia. Powstał na terenie należącym wcześniej do Wólki Krzykowskiej. Jej właściciel, von Maksimus Olszowski, był zmuszony do sprzedania ziemi na pokrycie swoich długów. Sprowadzono osadników niemieckich. Miało to być tymczasowe rozwiązanie, a potrwało do końca II wojny światowej. Spis mieszkańców przeprowadzony w 1925 roku wykazał, że wieś zamieszkiwali praktycznie sami ewangelicy – tylko dwie osoby były wyznania katolickiego.

To znaczy, że na cmentarzu spoczywają osoby, których potomków już w Maksymowie nie ma.

Cz.B. Właśnie. Po wojnie większość ewangelików, utożsamiana przez swoją narodowość z okupantem, została zmuszona do wyjazdu. Pozostał cmentarz. Obecnie jest bardzo zaniedbany. Cały teren porośnięty dębami. Mogiły zasłania gęsty podszyt. Można znaleźć dużo pochówków dziecięcych. Pozostało około 15 mogił z betonowymi brzegami, o nietypowym, „trumiennym” kształcie. Cmentarz był otoczony murem z betonowych pustaków. Niestety po wojnie mur został rozebrany przez nowych mieszkańców. Obecnie pozostały jedynie fundamenty.

15 zachowanych mogił to sporo. Czy planujecie jakieś prace ratunkowe?

Cz.B. Obecni mieszkańcy wsi nie są zainteresowani przeszłością swojej miejscowości, to czy zechcą zadbać o miejsce spoczynku jej założycieli? A pracy tam byłoby niezbyt wiele. Wystarczy wyciąć gałęzie i odsłoni się całość. To mogłoby być piękne miejsce!

Co zatem można zrobić, by pobudzić mieszkańców Maksymowa?

Cz.B. Czy ja wiem? Próbowaliśmy np. zainteresować tematem parafę ewangelicką. Maksymów podlega pod Tomaszów. Niestety na naszego maila nie otrzymaliśmy nigdy odpowiedzi. Jeśli osoby najbardziej związane z tym problemem nie wykazują zainteresowania, to czego można spodziewać się po mieszkańcach wsi? To są sami napływowi.

A czy potomkowie tamtych mieszkańców Maksymowa pojawiali się kiedykolwiek?

Cz.B. W latach 80. XX wieku przyjeżdżali. Był tu kiedyś taki stary pan, około 90-tki. Był z tłumaczem. Wyjechał z Polski jako 9-latek, nie był pewien swojej znajomości języka polskiego. Do ojca pisał też kiedyś ktoś, ale nie przykładało się wówczas do tego wagi. Teraz nie ma kontaktu z nikim. Choć jesienią, przejeżdżając obok cmentarza, widziałem palące się znicze. Nie wiem jednak, kto mógł je zapalić.

Pana rodzina też jest napływowa?

Cz.B. Moja rodzina przybyła w te okolice około 1830 roku. Z dumą mogę powiedzieć, że badania genealogiczne doprowadziły nas do odkrycia, że pochodzimy z rodu, który po bitwie pod Grunwaldem otrzymał szlachectwo! Jednak do samego Maksymowa sprowadziliśmy się po wojnie. Ojciec mieszkał w czasie wojny w pobliskiej Olszowej Piaskach, po reformie rolnej przejął z bratem gospodarstwo po Niemcach w Maksymowie.

Czy ojciec opowiadał o relacjach z niemieckimi sąsiadami?

Cz.B. Opowiadał. W naszej rodzinie często snuje się opowieści – jesteśmy z tego znani. No więc opowiadał na przykład o tym, jak sołtys – Niemiec, uratował mu życie. Okupanci podejrzewali, że ojciec wspiera partyzantów. Sołtys poręczył za niego i tym samym uchronił przed aresztowaniem.

W jaki sposób planujecie obchody w przyszłym roku?

Cz.B. Jak już wspomniałem wraz panem Jarkiem Cielebonem zebraliśmy sporo materiałów, dokumentujących historię wsi. Zamierzamy utworzyć tablicę informacyjną, która tę historię przedstawi. Nosimy się z zamiarem postawienia obelisku – może właśnie na cmentarzu. Mamy w swoim gronie fotografa, pasjonata historii – może uda się wydać album? W tej chwili plany są jeszcze bardzo płynne, a po tej porażce z wakacyjnym pomysłem...

Panie sołtysie, wierzę, że się pan nie podda! Tego panu i Maksymowowi życzę z całego serca. Dziękuje serdecznie za poświęcony mi czas.

Wywiad przeprowadziła Hanna Szurczak, zdjęcia: Dariusz Kubryn
2.11.2017




Tomasz Szwagrzakkontakt