EnglishDeutsch strona główna cmentarze Ratując pamięć stan 1925 bukowiec wykaz cmentarzy bibliografia linki kontakt z autorem


Wywiad z Bernardem Kokczyńskim, autorem kanału „Po drugiej stronie lustra”

We współczesnych granicach administracyjnych Piątkowiska, gmina Pabianice, w Lesie Pobłociszewskich, znajduje się zapomniany cmentarz ewangelicki, na którym chowani byli mieszkańcy wsi Markówka i Wymysłowo. Pabianiczanin, Bernard Kokczyński, odwiedził to miejsce w maju 2022

B.K. Pewnej niedzieli wybrałem się tam na spacer z żoną. Tak zaniedbanego i zaśmieconego miejsca dawno nie widziałem. Pamiętam, że byłem naprawdę zdenerwowany, gdy stamtąd wracaliśmy. Już samo wysypisko śmieci w środku lasu jest irytujące, a jeśli dodać do tego, że znajduje się ono na cmentarzu - uczucia stają się naprawdę skrajne.

Wizyta na śródleśnym cmentarzu nie była przypadkiem, poszukiwał pan tematu dla swojego kanału „Po drugiej stronie lustra”. Proszę opowiedzieć o swoim „dziecku”.

B.K.Kanał powstał w marcu 2022 roku. Jego misją jest promowanie ludzi, miejsc i wydarzeń związanych z województwem łódzkim. Uważam, że ten region ma naprawdę dużo do zaoferowania pod względem historycznym. Uważam, że poznanie lokalnej historii pozwala na lepsze zrozumienie otaczającego nas świata. Sama nazwa kanału jest pewną zachętą, aby na chwilę się zatrzymać, poświęcić czas i energię i zajrzeć, co faktycznie jest po drugiej stronie lustra. Chciałbym, abyśmy w dzisiejszym świecie nie zadowalali się czytaniem samych nagłówków i ferowaniem wyroków, ale abyśmy z pewną pokorą starali docierać do źródła informacji. Właśnie dlatego uważam, że transparentność jest niezwykle istotna, pod każdym z publikowanych filmów umieszczam źródła, z których korzystałem. Pierwotnie odcinki miały ukazywać się co dwa tygodnie, ale szybko okazało się, że przygotowanie i realizacja materiału jest znacznie bardziej czasochłonna. Obecnie publikuję wtedy, gdy mam na to czas, więc materiały na kanale pojawiają się nieregularnie.

Skoro znamy już „dziecko”, poznajmy i ojca. Kim jest Bernard Kokczyński?

B.K.Urodziłem się w Łodzi, choć większość życia mieszkałem w Pabianicach i jest to moje miasto rodzinne. Jestem w szczęśliwym związku małżeńskim. Gdyby nie wsparcie mojej żony, wiele z tego co robię, byłoby niemożliwe. Obecnie skończyłem drugi rok studiów doktoranckich na UŁ w Szkole Doktorskiej Nauk Społecznych, przede mną jeszcze dwa lata do końca doktoratu. Studiuję na kierunku ekonomia i finanse. W tej dyscyplinie też publikuję. Z finansami jestem związany zawodowo. Przez 3 lata kierowałem placówką bankową, następnie prowadziłem działalność gospodarczą z zakresu pośrednictwa finansowego. Obecnie pracuję dla jednej z korporacji. Ta praca nie jest związana z finansami, ale mogę realizować swoje obowiązki zawodowe z domu, co pozwala mi na godzenie pracy, nauki i moich pasji. Dwie główne pasje to historia i podróże. Tę pierwszą realizuje na swoim kanale na YouTube. Mój Tata jest historykiem z wykształcenia i to on zaszczepił mi już w dzieciństwie miłość do historii. Jeśli chodzi o podróże, mam postanowienie, które konsekwentnie realizuje - odwiedzać co najmniej dwa kraje rocznie. Wynika to z pewnego poczucia przemijalności, życie szybko ucieka, a ja chciałbym zobaczyć jak najwięcej świata, który mnie otacza.

Do kogo chciałby pan trafić ze swoim przekazem?

B.K.Nigdy nie myślałem, o tym kto ma być odbiorcą filmów. Obecnie chyba głównie oglądają to moi znajomi, rodzina i przyjaciele. Na szerszą widownię muszę zapracować. Chciałbym na pewno, aby bariera językowa nie była przeszkodą do oglądania moich materiałów, dlatego też każdy odcinek ma napisy w języku angielskim.

W jaki sposób wybiera Pan tematy?

B.K.Zazwyczaj wybieram temat, który w jakiś sposób mnie porusza. Najczęściej temat związany jest z miejscem, które znam - choć jest to wiedza zazwyczaj pobieżna. W momencie, gdy podejmuję decyzję o realizacji materiału, rozpoczynam kwerendę. Zaczynam od wypożyczenia lub zakupu literatury, jednocześnie sprawdzam dane zagadnienie w internecie. Następnie zaczynam pisać scenariusz, w tym samym czasie zapuszczam się w teren, aby zapoznać się z miejscami, zrobić pierwsze kadry, porozmawiać z lokalnymi mieszkańcami. Po takim wypadzie najczęściej muszę coś zmodyfikować w scenariuszu. Jest to też chwila na konsultacje z moim przyjacielem Robertem Włodarkiem, który ma naprawdę ogromną wiedzę historyczną i techniczną, dotyczącą militariów.

Jak powstaje film, jaki jest pana warsztat pracy?

B.K.W momencie, gdy scenariusz jest gotowy, jadę nagrywać. Zwykle trwa to od 2 do 3 dni, choć bywa różnie. Na początku prosiłem znajomych lub rodzinę, aby byli moimi operatorami - obecnie nikt już nie ma do tego cierpliwości. Tekstu uczę się na pamięć i przy nagrywaniu często się mylę. Zatem jest to powtarzanie tych samych słów, aż do uzyskania płynnej wypowiedzi. To najmniej ciekawy i najbardziej żmudny etap pracy. Bywa tak, że po dniu nagrywania na kamerze mam nagranych ponad 180 scen, z czego wykorzystuje jedynie 8 -10.
Gdy mam nagrane wszystkie sceny, nagrania samych miejsc, zaczynam montaż. Szukam odpowiednich zdjęć w literaturze lub internecie, oczywiście dając adnotacje, skąd je zaczerpnąłem. Następnie wybieram muzykę - korzystam z biblioteki YouTube, ponieważ jest to muzyka z legalnego źródła. Montaż zajmuje mi w zależności od materiału od 8 do nawet 20 godzin. Po tym etapie muszę jeszcze tylko dodać napisy w języku angielskim. Dodanie napisów to kolejny dzień pracy. Jeśli odcinek jest powiązany z grą terenową geocaching, zazwyczaj na dwa - trzy dni przed jego premierą jadę w teren zakopać skrytkę lub skrytki.

Las Pobłociszewskich nie stał się jedynie tematem kolejnego odcinka na pana kanale.

B.K.Następnego dnia po wspomnianym majowym spacerze wykonałem telefon do Damiana Gurdziela, który pracuje w Monarze, a prywatnie jest moim przyjacielem. Chciałem namówić jego i kilku innych przyjaciół, abyśmy razem tam pojechali i zaczęli sprzątać cmentarz. Damian  podpowiedział, że dobrym pomysłem byłoby włączenie pacjentów ośrodka Monar w tę inicjatywę. Założył, że będzie to miało dla nich również wymiar terapeutyczny. Gdy poczyniliśmy ustalenia między sobą co do planowanej akcji, zacząłem występować o formalne zgody na porządkowanie. Pierwotnie kontaktowałem się z kościołem Ewangelicko-augsburskim w Polsce, ale okazało się, że teren ten nie należy do kościoła. Następnie kontaktowałem się z gminą Dobroń, wspólnie sprawdziliśmy na geoportalu, że teren cmentarza nie należy do gminy Dobroń, tylko gminy Pabianice. Następnie równocześnie poprosiłem o zgodę na akcję wójta Gminy Pabianice i Wojewódzki Urząd Konserwacji Zabytków - musiałem wysłać pismo za pośrednictwem EPUAP-u. Naprawdę jestem wdzięczny za pomoc wszystkim osobom, które pomagały mi w załatwieniu formalności, bo dzięki temu mogliśmy działać. Cieszę się również, że gmina zajęła się utylizacją śmieci i drewna - bo na pewno, to też nie było łatwe zadanie. 

Pierwsze sprzątanie miało miejsce 25 maja 2022, drugie odbyło się 16 lipca 2022, a trzecie – 26 sierpnia tego samego roku. Jak pan ocenia efekt pana zainteresowania tym miejscem?

B.K.Po trzech akcjach to miejsce zaczęło znowu wyglądać jak cmentarz. Pamiętam początek pierwszej akcji, gdy przyjechaliśmy na miejsce i wziąłem pacjentów Monaru na spacer po terenie, aby uświadomić im jakie będą nasze zadania i cele. Podczas tego spaceru cały czas pytali mnie „gdzie jest ten cmentarz!?”. Nie wierzyli, że w tych zaroślach i śmieciach mogą znajdować się groby. To miejsce ma ogromny potencjał i mam wrażenie, że udało nam się go wydobyć na światło dzienne. Odnaleźliśmy naprawdę wiele płyt, które skleiliśmy i postawiliśmy do pionu, tak jak stały oryginalnie. Wycięliśmy krzewy i zarośla, które uniemożliwiały dostęp do cmentarza. Wszystkie śmieci zostały zabrane, a było ich bardzo dużo i to różnego rodzaju, od resztek tynków poremontowych, przez opony, zderzaki samochodowe, butelki po alkoholu czy eternit. Wszystko to znajdowało się na terenie cmentarza. Nagrobki zostały przez nas wymyte, a groby uporządkowane. Warto też dodać, że na cmentarzu znajduje się wiele mogił ziemnych, które również porządkowaliśmy. Z niecierpliwością czekam na dzień Wszystkich Świętych, mam nadzieję, że te akcje przywrócą pamięć o tym miejscu i 1 listopada zapłonie tam wiele zniczy.

W kwestii tego cmentarza nawiązał pan współpracę ze stroną niemiecką.

B.K.Tu miałem sporo szczęścia. Na jednej ze stron z drzewami genealogicznymi znalazłem Niemca - Uwe Frank. Było tam umieszczone jego drzewo genealogiczne, część z jego przodków żyła w Markówce, był też podany adres mailowy do kontaktu z nim. Zatem napisałem do Uwego. Czekałem ponad dwa tygodnie na jego odpowiedź, niestety otrzymałem ją na kilka dni przed publikacją odcinka "Zapomniany niemiecki cmentarz", zatem nie miałem już możliwości zawrzeć w nim pozyskanych od niego informacji. Obecnie mamy dosyć żywy kontakt. Dostarczyłem mu sporo ciekawych informacji, o których nie miał pojęcia. Z kolei on przesłał mi kilka zdjęć, dokumentów i ciekawych anegdot. Finał tej relacji będzie miał miejsce za dwa tygodnie, ponieważ przyjeżdża do Pabianic 9 września i razem planujemy odwiedzić cmentarz w lesie Pobłociszewskich.

I to pokaże pan w kolejnym odcinku na swoim kanale?

B.K.Kolejny odcinek, który zostanie opublikowany na kanale, będzie poświęcony historii bombardowania Wielunia przez Niemców w dniu 1 września 1939 roku. Być może nagram wywiad z Uwe, jeśli się zgodzi, ale kiedy taki materiał zostanie opublikowany, tego nie wiem.

Dziękuję za rozmowę, a swoim Czytelnikom polecam kanał „Po drugiej stronie lustra” na platformie YouTube (link)

Wywiad przeprowadziła Hanna Szurczak, zdjęcia z archiwum B. Kokczyńskiego i T. Korzekwy, sierpień 2022




Tomasz Szwagrzakkontakt