EnglishDeutsch strona główna cmentarze Ratując pamięć stan 1925 bukowiec wykaz cmentarzy bibliografia linki kontakt z autorem


Wywiad z Grzegorzem Borensztajnem, Fundacja Szlakiem Riese

Badając stan wiedzy władz lokalnych Dolnego Śląska na temat znajdujących się na ich terenach cmentarzy niemieckich trafiłam do gminy Głuszyca w powiecie wałbrzyskim. Według przekazanych mi informacji na terenie gminy znajdują się trzy cmentarze ewangelickie i wszystkie są pod opieką Fundacji Szlakiem Riese. Na rozmowę o tych działaniach zgodził się pan Grzegorz Borensztajn, dobrze znany wielbicielom tajemnic Gór Sowich. Pasjonat historii lokalnej, leśnik i przewodnik turystyczny, przedstawiciel Fundacji.

Panie Grzegorzu, w jaki sposób powiązać Fundację Szlakiem Riese z cmentarzami ewangelickimi?

G.B. Wystarczy spojrzeć na nasz statut. Wśród celów znajdują się poszukiwanie i upamiętnianie miejsc związanych z historią, kulturą, religią i sztuką. Jeśli potraktujemy to szerzej, to te działania dotyczą wzajemnego szacunku, tolerancji wyznaniowej i narodowej, które nam przyświecają. Uważamy również, że opieka nad zapomnianymi cmentarzami dawnych mieszkańców naszego regionu to działalność na rzecz integracji europejskiej oraz rozwijanie kontaktów i współpracy między społeczeństwami.

Zatem uporządkujmy...

G.B. Na terenie gminy zachowały się trzy cmentarze ewangelickie (chociaż możliwe, że byli na nich również chowani katolicy). Oczywiście są to cmentarze niemieckie. Jakżeby inaczej? Głuszyca oraz jej okolice były terytorium niemieckim. Zatem opiekujemy się cmentarzami w Łomnicy, Sierpnicy i w Radosnej Ustroniu. Przy czym warto nadmienić, że Łomnica, która niegdyś składała się z kilku siół, ma dwa cmentarze. Jednym z nich, położonym na terenie Nadleśnictwa Wałbrzych zajął się wiele lat temu nieżyjący już leśniczy, pan Hieronim Skupin. Obecnie ten malutki, dziesięcioarowy cmentarz jest formalnie pod opieką Nadleśnictwa, ale faktycznie to nasi członkowie się nim zajmują. Prawdopodobnie jest najstarszym z zachowanych miejsc pochówku. Opieka polega na wykaszaniu i drobnych naprawach ogrodzenia, czy zachowanych drewnianych krzyży. Ten cmentarz zlokalizowany jest w Łomnicy Ustroniu (Radosna). O drugim cmentarzu w samej Łomnicy przez długi czas krążyła opinia, że to jest tzw. cmentarz choleryczny. Może dlatego nikt nie kwapił się z uporządkowaniem? A z drugiej strony nikt go jakoś specjalnie nie zniszczył. Obecnie prowadzimy tam podstawowe działania porządkujące zieleń. Zaczęliśmy od września, bo dopiero wtedy otrzymaliśmy ostateczną zgodę. No i trzeci cmentarz – Sierpnica. Cmentarz leży po dwóch stronach drogi. Jedna część, położona przy kościółku, jest nadal czynna. Po drugiej stronie znajduje się nieczynny cmentarz ewangelicki, bardzo duży. I mocno zarośnięty. Przynajmniej taki był, gdy pięć lat temu padło nań nasze czujne oko.

Mamy zatem jasną sytuację. Fundacja Szlakiem Riese ma pozwolenie na prace porządkowe na terenie cmentarzy w Sierpnicy i Łomnicy, zaś Nadleśnictwo Wałbrzych formalnie opiekuje się cmentarzem na Radosnej.

G.B. Dokładnie. Zanim podejmiemy jakiekolwiek działania, wykonujemy prace przygotowawcze. Pierwszym z etapów jest ustalenie właściciela, następnym uzyskanie jego zgody. Później zaczyna się już faktyczna praca w terenie.

To dzięki załatwieniu tych formalności trafiłam na informacje o Waszych działaniach. Gmina o nich wiedziała, ponieważ wydawała na nie zgodę, mogła więc odpowiedzieć na moje pytanie o prace ratunkowe prowadzone na jej terenie. Jak widać ten etap jest istotny z różnych powodów.

G.B. Nasza Fundacja podejmuje wiele działań we współpracy z władzami lokalnymi. Zawsze dbamy o przestrzeganie prawa. No i o dobre relacje.

Cmentarz w Sierpnicy zainteresował mnie szczególnie. Jest dość popularny w mediach społecznościowych. To cmentarz, na którym Fundacja nie pracuje sama.

G.B. Jak wspomniałem wcześniej Sierpnicą zainteresowaliśmy się jakieś pięć lat temu. Od dwóch lat pracujemy intensywnie i na tym obiekcie prace są poważniejsze. To już nie tylko odkrzaczanie i wycinka samosiejek, choć od tego zaczynać musieliśmy, by móc wejść na teren nekropolii. Udało się nam nawiązać współpracę ze Stowarzyszeniem Nasza Sierpnica i panią sołtyską, Danutą Jabłońską. Dzięki wysiłkom mieszkańców wsi i wsparciu pani Danuty prace mogą być dużo intensywniejsze.

W relacji na waszej stronie na Facebooku widziałam, że nie tylko mieszkańcy odpowiedzieli na apel. Link: https://fb.watch/hoFZ2Dh3v-/ Mówi się o osobach „z Polski”.

G.B. Tak, było wtedy kilkadziesiąt osób, pospolite ruszenie normalnie!

Czy uważa pan, że sprawiła to wasza rozpoznawalność? Nie jesteście anonimowi. Ogłoszenie w mediach społecznościowych, że Fundacja Szlakiem Riese zaprasza do wspólnej pracy mogło być gratką samą w sobie. Dla wielu osób to nobilitacja, móc stanąć obok was.

G.B. Nasze wszelkie działania oparte są przeważnie na „pospolitym ruszeniu”, ale to nie dlatego, że potrzebujemy więcej rąk do pracy (czasami ilość nie idzie w parze z jakością) a po to, aby każdy mógł dotknąć historii, co w obecnych czasach, przy ogólnej znieczulicy i zatracaniu pewnych istotnych wartości, ma wydźwięk głębszy – sprzyja zastanowieniu się nad naszym życiem i pamięcią.

Z pomocą przyjeżdżają też Niemcy, potomkowie dawnych mieszkańców tych okolic. Wielu Dolnoślązaków ratujących niemieckie cmentarze jest z pewnością ciekawych, jak nawiązuje się taką współpracę.

G.B. Z tą pomocą to bym nie przesadzał, ale fakt - dzięki naszej pracy i widoczności jej w social mediach nawiązało się kilka ciekawych znajomości z Niemcami, urodzonymi w naszej gminie i ich potomkami. Wartością dodaną tych znajomości jest dla nas możliwość poznania historii życia w naszej okolicy potocznie mówiąc „od podszewki”. Jest to korzyść obopólna – my zdobywamy wiedzę i cieszymy się z tego, że zrobiliśmy komuś przyjemność, dbając o pamięć jego przodków, a Niemcy widząc to są szczęśliwi, że ktoś troszczy się choć trochę o groby ich przodków i ocala ich historię od zapomnienia. Pewnie kiedyś to rozwinie się w bardzo pozytywną współpracę, na razie raczkujemy.

W swoich wywiadach pytam zazwyczaj o to, skąd u moich rozmówców pojawiła się pasja, owocująca porządkowaniem cmentarzy. Innymi słowy: co ich zainspirowało? Szkoła, dom?

G.B. Jestem głuszyczaninem w trzecim pokoleniu. Mama mojego ojca zamieszkała tu w 1938 roku jako nastoletnia panienka. Po wojnie cała jej rodzina wyjechała do Niemiec, ona została. Poznała mojego dziadka, który pochodził z Częstochowy. Dla niej tu pozostał, choć to miejsce było związane z jego najgorszym życiowym doświadczeniem. Jeszcze o tym nie wiedząc, wybrali dla mnie los. Dziadka szybko zabrakło, ale babcia zawsze uczyła szacunku do pamięci. I pokazywała, że można łączyć przeszłość z przyszłością ponad religią czy narodowością.

Teraz pan uczy tego Grzegorza Juniora. Pięknie odpowiedział na pytanie dziennikarki: „Trzeba o nich pamiętać. O tych ludziach, co umarli”. Serdecznie dziękuję za poświęcony mi czas.

Grudzień 2022
Wywiad przeprowadziła: Hanna Szurczak. Zdjęcia: archiwum Fundacji




Tomasz Szwagrzakkontakt