EnglishDeutsch strona główna cmentarze Ratując pamięć stan 1925 bukowiec wykaz cmentarzy bibliografia linki kontakt z autorem


Wywiad z Piotrem Marczenia i Martą Sobiechowską – Marczenia, społecznikami ratującymi pamięć o dawnych mieszkańcach Podłej Góry

Wśród pojawiających się na Facebooku profili jeden przyciągnął moją uwagę szczególnie. Trafiłam do niego, ponieważ osoba prowadząca zwróciła się z publicznym pytaniem o szczegóły dotyczące porządkowania cmentarza. Na pytania tego typu staram się zawsze reagować, ponieważ zazwyczaj stawiają je osoby będące na początku swej drogi, mało znane a przez to potrzebujące wsparcia, również medialnego. W ten sposób trafiłam do Podłej Góry i rodziny Państwa Marczenia. Posty na profilu Podła Góra – Steinbach (link do profilu fb) bardzo często podpisuje Piotr. On też był osobą, która stawiała pytania. Zatem: kto to jest Piotr Marczenia?

P.M. Jestem z zamiłowania historykiem, pasjonatem starych cmentarzy.

Tak oszczędnie? Może więcej szczegółów.

P.M. Mieszkam w Świebodzinie. Rozpoczynam właśnie naukę w Liceum Ogólnokształcącym w tym mieście. Mam 16 lat, jestem ostatnim rocznikiem gimnazjum.

Czy swoją przyszłość wiążesz z historią?

P.M. Chyba nie, to raczej moje hobby. Rozpoczynam naukę w liceum na profilu matematyczno - fizycznym. Chcę mieć dobry start na studia.

A masz jakieś plany co do kierunku studiów?

P.M. Nie, jeszcze nie.

Czy wspomniany profil jest twój?

P.M. Administratorem jest moja mama, Marta Sobiechowska – Marczenia. Współprowadzimy go. Ja zajmuję się zdobywaniem wiedzy, materiałów. Piszę też artykuły dla tego profilu. Mam nadzieję, że w jakiejś niedalekiej przyszłości założę stronę internetową.

Profil Podła Góra istniej od 2015 roku, od listopada. Miałeś wówczas 12 lat. Jak zatem stałeś się członkiem zespołu redagującego?

P.M. Oboje z mamą jesteśmy wrażliwi na piękno takich miejsc. Czujemy też potrzebę okazania szacunku tym, którzy byli tu przed nami. Mnie pasjonuje historia. Na początku profil miał być stroną regionalną, ale szybko to historia zdominowała tematykę.

M.S.M. Muszę tu dodać, że to Piotr był inicjatorem założenia profilu, początkowo tylko go wspierałam. Urodziłam się w Podłej Górze i wciąż czuję w sobie to miejsce. Dlatego miało być regionalnie. Jednak odkrycia Piotra wydawały mi się tak cenne, że bez żalu pozwoliłam, by nasza strona regionalna zmieniła swój pierwotny charakter.

Skąd tak dojrzała pasja w tak młodym człowieku?

P.M. Trochę odstaję od normy. Jedni wolą pograć na komputerze, ja wolę chodzić po starych cmentarzach. Mama też lubi takie klimaty, opuszczone miejsca... Może mam to w genach?

M.S.M. Cmentarze zawsze były w jego głowie. Kiedyś pojechaliśmy do mojej babci, w świętokrzyskie. Mój kuzyn spytał: „ Co ci się tu najbardziej podoba?” Piotr odpowiedział: „Cmentarze. U nas takich ładnych nie ma.” Gdzie by się nie pojawił, tam wyszukał jakiś cmentarz. Rodziło się w nim mnóstwo pytań z nimi związanych.

Piotrze, urodziłeś się w lubuskim?

P.M. Tak. Mama i tata też. Ale już dziadkowie nie. Niektórzy są ze świętokrzyskiego, niektórzy z okolic Poznania. W tej chwili w Podłej Górze mieszkają rodzice mojej mamy.

M.S.M. Moi dziadkowie ze strony ojca przyjechali tutaj po wojnie. Moja mama przyjechała w latach siedemdziesiątych, razem ze swoją mamą - moją babcią, która znalazła tutaj pracę. Na tym przygranicznym terenie nadal wszystko trwało w zawieszeniu. Mama i tato kupili tu dom, ale pamięć wojny była tak żywa w mieszkańcach, że wszyscy dziwili się, gdy moi rodzice zaczęli go remontować.

Pomimo, że od zakończenia wojny upłynęło blisko czterdzieści lat?

M.S.M. Może wynika to z faktu, że tu jest duża rotacja ludzi. Podła Góra to dawna wieś PGR. Wspólnota nie wytworzyła przywiązania do ziemi, do „swojego”. Było przyzwolenie na dewastowanie pozostałości po dawnych mieszkańcach, cmentarza również. To było niemieckie. W czasie wojny cmentarz zdewastowany został prze Rosjan, a po wojnie nowi mieszkańcy zemścili się na pozostałości po swoich poprzednikach. Nie jest już tajemnicą, że wielu kamieniarzy w Polsce pracowało na pozyskanych z tych terenów kamieniach.

Zatem wybór cmentarza oddalonego od waszego miejsca zamieszkania nie był przypadkowy?

M.S.M. Już mój ojciec grodził ten cmentarz, próbował się nim zaopiekować. Nie znalazło to wówczas szacunku na wsi, było niszczone. Teraz jesteśmy my. Zmieniły się czasy, zmienili ludzie. Może się uda.

P.M. Znam to miejsce od dzieciństwa. Uważam, że jesteśmy spadkobiercami dziedzictwa niemieckiego na tym terenie. Ono jest bardzo zaniedbane, a są to zabytki, więc musimy je ratować.

A skąd ten pomysł, że jesteś spadkobiercą?

P.M. Wszyscy, którzy tu przyjechali po wojnie, osiedlili się w domach, które zbudowali Niemcy. Korzystamy ze zbudowanych przez nich dróg, nawet z zasadzonych przez nich sadów. Dbając o pozostawione przez nich cmentarze, okazujemy szacunek ludziom, którzy byli tu przed nami. Te cmentarne kamienie mają nieocenioną wartość. To są zabytki i kryją historie różnych ludzi. Boli, gdy widzi się, że ta historia jest zacierana - celowo lub niecelowo, gdy niszczy ją czas.

M.S.M. Dla Piotra, dla nas, jest jasne, że na tym cmentarzu spoczywają po prostu ludzie. Bez nadawania im narodowości. Należy im się szacunek. To są pomniki tej ziemi, którą dziedziczymy. Tak trzeba. Za każdym kamieniem kryje się jakaś historia, czyjaś rozpacz, czyjś ból. Jeśli nie my, to kto to ma zrobić?

Jak dziadkowie patrzą na twoją decyzję o opiece nad cmentarzem? Pytam o to, bo wy jesteście z zewnątrz, a dziadkowie żyją w Podłej Górze. Wy przyjeżdżacie i wyjeżdżacie, oni tam mieszkają.

P.M. Dziadkowie nie są przeciwni, czasami nawet pomagają. To dziadek przyszedł z piłą na pierwsze spotkanie, pomagał odkrzaczać teren cmentarza.

M.S.M. Jesienią znowu pomoże, będziemy usuwali pozostałe uschnięte drzewa i zagrażające pomnikom konary.

Wspomniałeś o pomocy dziadka. Kto jeszcze wspomaga działania rodziny Marczenia?

P.M. Na pierwszym spotkaniu było pięć osób, dwoje dorosłych i troje młodych. Zaczynałem z kolegami ze szkoły, Filipem i Kamilem. Teraz nasze drogi się rozeszły. Dołączyła za to Natalia. Zazwyczaj pracuję z tatą i z nią. Oczywiście pomaga mój brat, Pawełek.

M.S.M. Młodszy brat chce go naśladować. Mąż też połknął bakcyla, obydwaj z Piotrem każdą wolną chwilę spędzają na pracy na cmentarzu. Są doceniani przez ludzi z Polski. Miejscowi nie bardzo widzą powód do dumy. W małym środowisku trudno jest zmienić mentalność.

Zatem jak porządkowanie cmentarza odbierane jest przez obecnych mieszkańców Podłej Góry? Weszliście z zewnątrz, przyjechaliście ze zgodami, papierami. Zabraliście się tak na prawdę za porządkowanie terenu, będącego pod opieką wspólnoty, do której nie należycie. Prawdopodobnie wasze działania pokazały, że ten zarośnięty, zaśmiecony kawałek przestrzeni powinien być zauważony przez mieszkańców. A nie był.

P.M. Już w 2016 roku zaczęliśmy zajmować się zdobyciem pozwolenia na prace na cmentarzu. Teren cmentarza był bardzo zarośnięty, dojście do niego było bardzo trudne. Wszystkie płyty nagrobne były zasłonięte, leżały okryte warstwą liści i traw, a nawet już ziemi. Od początku pisaliśmy o naszych pracach na stronie. Są czasami deklaracje, ale jakoś nikt z pomocą się nie pojawia. Kiedyś było nawet 30 osób deklarujących pomoc, cieszyłem się na to. Przyszły dwie: babcia i ja.

A instytucje? Lokalne władze? Kościoły?

P.M. Właścicielem terenu jest gmina Skąpe. Wójt wydał pozwolenie na prace porządkowe. Miałem później kontakt mailowy, telefoniczny. Do obiecanego spotkania jednak nie doszło.

M.S.M. Może teraz przez tę reformę szkolnictwa, zamieszanie z podwójnym rocznikiem? Wójt ma strasznie dużo na głowie. Miejmy nadzieję, że jednak zacieśnimy współpracę.

P.M. Jeśli chodzi o kościoły, to pisałem maila do Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Zielonej Górze, ale nie dostałem odpowiedzi. Kościół katolicki w parafii Podła Góra oficjalnie nie zajmuje żadnego stanowiska. Pytałem księdza o możliwość odprawienia mszy po zakończeniu prac porządkowych. Powiedział, że oczywiście, pod warunkiem, że skontaktuję się z kościołem ewangelickim. No a kościół ewangelicki milczy...

M.S.M. Prywatnie ludzie wspierają Piotra, ale publicznie nie ma głośnego wsparcia. Tak, jakby nadal cmentarz był tematem tabu. No i na dodatek praca za darmo wydaje się być czymś podejrzanym. Padają pytania: „Kto wam zapłacił? Ile?” Wciąż nie można nam uwierzyć, że tyle czasu i wysiłku poświęcamy na pracę społeczną. Ze strony kościoła katolickiego nie ma żadnego wsparcia. Wiejskie autorytety nie chcą nas wesprzeć: gmina, szkoła, kościół. Przynajmniej nie publicznie.

Ma pani na myśli szkołę w Podłej Górze? A czy w swojej byłej szkole (Piotr właśnie ukończył naukę w gimnazjum) miałeś wsparcie?

M.S.M. W Podłej Górze szkoły już nie ma, najbliższa jest w Międzylesiu. Liczę jednak, jako nauczycielka, że mieszkający w Podłej Górze nauczyciele zainspirują młodych mieszkańców do zainteresowania się historią, rozbudzą w uczniach zainteresowanie małą ojczyzną, wykorzystując do tego nasz cmentarz. U Piotra w szkole nauczyciele też chyba wiedzieli, ale nie było zainteresowania, wsparcia.

P.M. Niestety, nikt z nauczycieli nie zwracał uwagi na moje działania. Wyjątkiem był pan wychowawca - historyk. On czasem zagadywał, pytał. Między innymi za działalność społeczną otrzymałem szóstki na koniec roku szkolnego: z WOS i historii.

Wspomniała pani, że otrzymujecie wsparcie spoza Podłej Góry.

M.S.M. Piotr jest bardzo kontaktowy, nawiązał wiele znajomości w środowisku historyków, cmentarników, a nawet dawnych mieszkańców Podłej Góry i okolic. Na przykład od pana Pacha otrzymał prywatne przedwojenne zdjęcia. Dziadkowie tego pana mieszkali w domu, w którym teraz mieszka mój wujek. Piotr korespondował też z panią, której mąż urodził się w tej okolicy.

P.M. Podejmowałem różne próby kontaktu z osobami ważnymi dla tematu, wiele z nich jednak umierało bezowocnie. Te wspomniane przez mamę osoby to faktycznie ważne znajomości. Na przykład prezes Stowarzyszenie dawnego powiatu Sulechów Świebodzin. Dostałem od niego listę dawnych mieszkańców Podłej Góry i próbowałem się z nimi kontaktować. Było to osiem osób. Odpowiedziały dwie, z czego jedna to wdowa po byłym mieszkańcu, ta pani, o której wspomniała mama. Nawiązałem też kontakt z wnukiem dawnych mieszkańców, znalazłem sześć nagrobków jego przodków. Przesyła mi publikacje dotyczące wsi. W sumie według Stowarzyszenia żyje jeszcze około 10 tys. mieszkańców przedwojennego powiatu Sulechów Świebodzin.

Tyle osób żyje i nie pojawia się tutaj nikt?

P.M. Nie mówię, że się nie pojawia. Czasami ktoś przyjeżdża, ale Niemcy są bardzo małomówni.

Nawet jak widzą wasze prace?

P.M. Na profilu czasami „lajkują”, ale to jedyne wsparcie. Są czasami deklaracje, ale faktycznej pomocy nie ma.

Czy „ziomkostwo” gdzieś się spotyka?

P.M. Powiat Sulechów Świebodzin został przesiedlony do Neuruppin i tam odbywa się raz do roku takie spotkanie. Nie udało mi się tam dotrzeć, ale rozmawiałem z kimś, kto bywa tam co roku. Opowiadał mi, że praktycznie pojawiają się tam sami Polacy, obecni mieszkańcy powiatu. Niemcy są niechętni, nie chcą się niczym dzielić. Polacy poszukują wiedzy, archiwaliów.

Ciebie też interesują archiwalia.

P.M. Pisałem do archiwów w Niemczech, lecz nie dostałem odpowiedzi. Pisałem do Berlina, Poczdamu i Drezna. Poszukuję ksiąg metrykalnych USC. W Polsce ich nie ma, wszystko zostało wywiezione do Niemiec. Staram się rozwijać swoja wiedzę o tym regionie, który ma tak skomplikowaną historię. Nasza strona to nie tylko relacje z porządkowania cmentarza, to również zdobywane przeze mnie informacje.

M.S.M. Od niedawna gmina Skąpe ma swój profil na Facebooku (link do fb) Zamieściła dwa nasze posty o etymologii nazwy i o zaginionych miejscowościach, przygotowane przez Piotra. Szkoda, że nie wspomniano ani słowem o cmentarzu. To byłoby wsparciem.

Jaki jest stan prac porządkowych na dziś?

P.M. Podnieśliśmy praktycznie wszystkie płyty, wydobyliśmy na powierzchnię to, co ocalało. Teraz trzeba naprawić nagrobki. Chcemy odtworzyć dawny wygląd cmentarza, jego parkowy charakter.

M.S.M. Ale przede wszystkim odczytać nazwiska tych, którym zawdzięczamy nasze domy, sady, drogi...

Co będzie potem? Czy macie jakieś plany dotyczące tego lub innych cmentarzy w waszej okolicy?

P.M. To zależy od tego, ile osób zechce do nas dołączyć. Mamy zamiar założyć stowarzyszenie. Chcielibyśmy zakończyć prace w Podłej Górze, a potem zająć się innymi cmentarzami. Jest ich tu bardzo dużo.

M.S.M. Ja do pomysłu założenia stowarzyszenia podchodzę ostrożnie. To pomysł Piotra, wiem, że to mogłoby nam pomóc. Jednak wydaje mi się, że to skomplikowany proces, wymaga rozważenia. Na razie może trzeba skupić się na lapidarium...

Lapidarium?

M.S.M. Piotr ma plany stworzenia lapidarium, póki co jeszcze nie udało się jednak zainteresować tym pomysłem wójta gminy Skąpe.

P.M. Jest to projekt wstępny, gdyby nie udało się złożyć potłuczonych fragmentów tablic. Mamy w planach stworzyć placyk, na którym wyeksponowalibyśmy zniszczone pomniki. Jednak liczę po cichu, że uda nam się dopasować do siebie skorupki i złożyć w jedną całość.

Piotrze, co jest największą przeszkodą w twojej obecnej działalności, co cię ogranicza? Wykazujesz wspaniałą postawę społecznika, humanisty, człowieka dojrzałego w swoich poglądach na historię – a jednak nie otrzymujesz wsparcia. Twoje działania są niszowe, a współpraca bazuje na rodzinie.

P.M. Niekiedy odnoszę wrażenie, że ludzie nie traktują mnie poważnie z powodu mojego wieku. Może myślą, że to kaprysy nastolatka?

Czemu tych działań nie firmuje któreś z rodziców?

P.M. To moja pasja, od początku to ja byłem motorem działań. Poświęcam temu tematowi wiele czasu – czemu miałbym teraz przerzucić całą tę pracę na rodziców? Oni mnie wspierają na różne sposoby, ale to moja decyzja i moja odpowiedzialność. Kaprysy nie trwają chyba tyle lat?

M.S.M. Jesteśmy z niego ogromnie dumni. Obserwowaliśmy, jak rozwijają się jego zainteresowania historyczne i społeczne, które wykazywał od dziecka. Cmentarze od dawna są jego konikiem. Wiemy, że to nie kaprys. Chcielibyśmy, żeby zrozumieli to też inni. Piotr z wielu rzeczy rezygnuje. Na przykład jego wakacje były wypełnione ciężką pracą, nie poświęcił ich na wypoczynek. Ta praca jest żmudna i mało efektowna. Wierzymy jednak razem z nim, że ma głęboki sens.

Obserwowanie prac w Podłej Górze, czytanie artykułów Piotra, ale również jego wyważonych komentarzy pod postami innych osób i mnie utwierdza w przekonaniu, że wiek nie musi być wyznacznikiem dojrzałości. Słuchając zaś wypowiedzi twoich, Piotrze i pani, pani Marto, zrozumiałam, z czego wynika ta dojrzała postawa. Macie wspólny cel, jednakowe poglądy, jesteście po prostu spójni. Dla mnie to wystarczający powód, by was wspierać. Życzę, by inni też to dostrzegli.

Wywiad przeprowadziła Hanna Szurczak. zdjęcia: Marta Sobiechowska – Marczenia
wrzesień 2019




Tomasz Szwagrzakkontakt