EnglishDeutsch strona główna cmentarze Ratując pamięć stan 1925 bukowiec wykaz cmentarzy bibliografia linki kontakt z autorem


Wywiad z Friedemannem Scholz, przewodniczącym stowarzyszenia „Landsmannschaft Schlesien / Landesverband Sachsen-Schlesische Lausitz”

Jednym z cudów Dolnego Śląska jest Perła Żeliszowa – unikatowy kościół ewangelicki, który jako jedyny w Polsce został zbudowany na planie elipsy. Powstał pod koniec XVIII wieku, a do jego budowy nie użyto ani jednego gwoździa, wszystko opiera się na zaciosach, dawnej sztuce ciesielskiej, która już dziś nie jest wykorzystywana. Od 2012 roku kościołem, jego odbudową i nadaniem mu nowego wymiaru kulturowego zajmuje się Fundacja „Twoje Dziedzictwo”. Wszystkich, którzy jeszcze nie widzieli tego miejsca należy gorąco zachęcić. Z pewnością będzie to wielkie przeżycie. Obok kościoła, zgodnie z tradycją takich miejsc, znajduje się cmentarz. Pierwszy raz widziałam go latem 2019 roku. Ogarnęło mnie wówczas przygnębienie, ponieważ choć remont kościoła szedł pełna parą, to cmentarz był zarośnięty, nagrobki poprzewracane, a grobowce odkryte... Zwróciłam się od razu z pytaniem do Fundacji o plany związane w tym miejscem i w odpowiedzi dowiedziałam się, że być może będzie to przestrzeń wystawiennicza, może parkowa, lecz to wszystko w późniejszym terminie. Z wielką radością wkrótce przeczytałam na profilu Perły, że „Od 12:00 1.11.19 do 14:00 2.11.19 wraz z przyjaciółmi sprzątamy dawny cmentarz przy Perle.” A kilka dni później, pod datą 5.11.19, informację na profilu Fundacji: „W ramach uczczenia święta zmarłych, z przyjaciółmi zebranymi przez Jorge Giessler, porządkowaliśmy perłowy cmentarz.” Może trudno w to uwierzyć, ale zdobycie informacji o tych pracach zajęło mi ponad półtora roku! Dziś o tym wydarzeniu, a także o innych pracach na cmentarzach ewangelickich rozmawiam z Friedemannem Scholtem, przewodniczącym stowarzyszenia „Landsmannschaft Schlesien / Landesverband Sachsen-Schlesische Lausitz”.

Zacznijmy od zaprezentowania stowarzyszenia.

F.S. Jesteśmy stowarzyszeniem, posiadającym przewodniczącego (to ja), zastępcę, skarbnika i sekretarza, tworzących zarząd oraz zwykłych członków. Powstało 31 marca 1992 roku. Jego założycielami były osoby, które mieszkały na Śląsku i zostały zmuszone do opuszczenia ojczyzny po 1945 roku. Wciąż jest z nami wiele osób, które tego doświadczyły. Dołączają też młodsi, głównie dzieci wysiedleńców lub osoby zainteresowane historią. Nasi najstarsi członkowie przekroczyli wiek 80 lat. Pochodzą z bardzo różnych miejsc. To mieszkańcy Dolnego i Górnego Śląska. Teraz mieszkają na terenie Saksonii. Pracujemy bez wynagrodzenia, to praca wolontariacka. Utrzymujemy się ze swoich składek, 30 euro rocznie. Liczymy około 20 aktywnych członków. To ci, którzy angażują się w prace, na przykład na cmentarzach. Jest też 20 innych, którzy wspierają nas składkami. W przypadku większych projektów możemy ubiegać się o wsparcie finansowe ze strony rządu naszego landu. Czasami to robimy. W ten sposób otrzymujemy pokrycie kosztów zakwaterowania lub podróży (benzyny). Ale ponieważ chcemy pozostać niezależni politycznie, rzadko staramy się o takie pieniądze.

Jak w kilku słowach można opisać cele, które przyświecają waszym działaniom?

F.S. Naszym ogólnym celem jest uchronienie dziedzictwa naszych rodziców przed zapomnieniem i zaginięciem. Mam na myśli kulturę, zwyczaje, język regionalny i kuchnię. Chcemy dzielić się tym wszystkim, czym dla nas, dla naszych przodków był Śląsk. Chcemy współpracować z dzisiejszymi mieszkańcami tego regionu i nawiązywać przyjaźnie. Ta współpraca obejmuje również utrzymanie starych cmentarzy czy pomników. Nie pozwalamy się wykorzystywać polityce. Chcemy budować ponad podziałami, ponad granicami. Chcemy poznać ojczyznę naszych rodziców i jej obecnych mieszkańców.

Skąd pomysł zajęcia się cmentarzami?

F.S. Pomysł pochodzi od młodych ludzi z naszego stowarzyszenia, którzy podczas swoich podróży po Polsce wielokrotnie widzieli zniszczone lub zarośnięte stare cmentarze protestanckie. W 1945 roku i w kilku następnych wszyscy musieli opuścić groby rodziców i dziadków. Niewielu z nas je odnalazło, gdy otwarto wreszcie granicę i chcieliśmy je odwiedzić. Cmentarze w wielu miejscowościach zostały zrównane z ziemią. Ten, na którym pochowani są dziadkowie mojego ojca, został zniwelowany w latach siedemdziesiątych. Cmentarz, na którym leżą dziadkowie mojej mamy, został zabudowany domami.

Pan również pochodzi ze Śląska?

F.S. Moi rodzice są ze Śląska. Ja urodziłem się w Dreźnie, w 1961 roku. W mojej rodzinnej historii mam doświadczenia z II wojny światowej. Mój dziadek został powołany do Volkssturmu w maju 1945 r. Trafił do niewoli w Rumunii, a po zwolnieniu nie mógł już wrócić do domu. Przed wojną mieszkał w Waldenburgu/Wałbrzychu. Znalazł więc małe mieszkanie w Dreźnie, odszukał żonę i dzieci, przywiózł wszystkich do nowego miejsca. Zawsze mówił: „W ten sposób jestem bliżej domu”. Zawsze miał nadzieję, że wróci do swojej ojczyzny. Mój drugi dziadek był na wojnie od 1939 roku, walczył w Prusach Wschodnich. Po wojnie trafił do RFN i tam zmarł w 1968 roku.

Wasz pierwszy projekt realizowany w Polsce to Szczodre/ Sibyllenort.

F.S. Pierwszy raz pracowaliśmy tam 27 października 2018 roku. Inicjatorami byli Stefan Höber i Roy Häuslein z „Schlesierfreunden”. Współpracowali z nami nad wieloma projektami. Przy tej okazji warto wspomnieć, że pan Roger Kunert, członek naszego stowarzyszenia, ma powiązania z tym miejscem. Tutaj pochowani są jego prapradziadkowie. Zgodę na nasze prace wydał proboszcz parafii rzymsko – katolickiej, ks. Zbigniew Poźniak. Po raz drugi na tym cmentarzu pracowaliśmy 27.04.2019 roku. Groby wraz z drogami dojazdowymi oraz aleją lipową zostały profesjonalnie oczyszczone z roślinności za pomocą wykaszarek do trawy, gruz zmieciony i wyrzucony do wynajętego kontenera na zmieszane odpady o pojemności 7m³. W międzyczasie odkryliśmy i podnieśliśmy kolejne nagrobki, odmalowaliśmy inskrypcje nagrobne, a na każdym grobie zapłonęły nowe świece. Postanowiliśmy w przyszłości zająć się również remontem krypy. Jeśli uda się nam zrealizować ten projekt, dokończymy porządkowanie cmentarza. Pandemia opóźniła wiele rzeczy. Zadecydujemy o tym jesienią. W 2020 r. trawa była dwukrotnie skoszona. Cmentarz jest więc tylko utrzymywany.

Prace na cmentarzu w Szczodrem zachęciły was do poszukiwania kolejnych miejsc, potrzebujących waszej pomocy? Jak to się stało, że trafiliście do Perły Żeliszowa?

F.S. 2.- 3.11.2019 sześciu członków naszego stowarzyszenia wraz z pięcioma członkami „Schlesierfreunden” rozpoczęło prace porządkowe na cmentarzu ewangelickim w Żeliszowie/ Giersdorf. Byliśmy pod wielkim wrażeniem kościoła, prawdziwej „Perły”. Niezwykły kształt, niezwykłe wnętrze i widoczny ogrom pracy włożony w ratowanie tego świadectwa historii. Widok cmentarza jednak mocno nas zasmucił. Przypominał dżunglę i pojawiło się pytanie, od czego zacząć. Po wspólnych ustaleniach podjęliśmy decyzję o pracach wzdłuż południowej ściany cmentarza. W trakcie dwóch dni prawie połowa powierzchni nekropolii została oczyszczona. Czujemy się zadowoleni z tego, co udało się osiągnąć w tak krótkim czasie.

Przyszła pandemia, zamknęła granice. Wszystko musiało ulec zmianie.

F.S. Na szczęście zmieniły się tylko terminy. Do Żeliszowa/ Giersdorf wróciliśmy w czerwcu 2020 roku. Członkowie LV LM Schlesien i „Schlesierfreunde” spotkali się ponownie na cmentarzu obok Perły. Otrzymaliśmy wsparcie od Margit Kempgen z „Kirchenstiftung Evangelisch-Schlesien“ oraz Eleni Ioannidou, członkini niemiecko-polskiej fundacji na rzecz zachowania tamtejszego kościoła „Twoje Dziedzictwo”. Nasza grupa liczyła 12 osób i tym razem rozpoczęła pracę od tylnej ściany. Setki dzikich drzew, zarośli i krzewów trzeba było wyciąć piłą łańcuchową. Ta ciężka praca odbyła się częściowo w strugach deszczu. Wycięcie zarośli i samosiejek odsłoniło ruiny dawnej sali pogrzebowej. W tej części cmentarza znajduje się też znacznie więcej nagrobków, niż w części frontowej. Większość z nich ma ten sam kształt i jest wykonana z piaskowca. To, co zaniepokoiło nas w trakcie pracy, to rozbite grobowce, częściowo wypełnione kośćmi, częściowo gruzem lub wrzuconymi doń płytami nagrobnymi. Jaka nienawiść do Niemców i ich kultury musiała panować tu 75 lat temu! Krypty zostały splądrowane, nawet zmarłym nie dano spokoju. Dzięki Bogu obecni mieszkańcy coraz częściej zastanawiają się nad niemiecką historią tego miejsca, będącego teraz ich ojczyzną.

Żeliszów/Giersdorf odwiedziliście w roku 2020 jeszcze jeden raz!

F.S. Tak. Jeszcze tego samego lata, w dniach 31.07 – 1.08. udało się oczyścić ostatnią, trzecią część cmentarza, z drzew i krzewów. Pierwszego dnia użyto profesjonalnej rozdrabniarki, która zamieniła gałęzie i konary w górę posiekanych zrębków. Drugiego dnia zostały wykorzystane do wysypania dróżek. W ten sposób główna aleja i szereg bocznych ścieżek można było zaznaczyć i wygodniej się teraz po nich chodzi. Dzięki wycince widać cały teren cmentarza. Podszyt, głównie bluszcz, który rósł przez dziesięciolecia, wciąż czeka na przycięcie lub usunięcie. Dzięki temu niezakłóconemu widokowi można również zobaczyć pełen zakres zniszczeń, jakich dokonano po wojnie. Mimowolnie staje się w zadumie.

To, co działo się po wojnie trudno teraz oceniać. Nie jesteśmy dumni, patrząc na stan cmentarzy dawnych mieszkańców Dolnego Śląska lub innych regionów. Stąd być może tak wiele inicjatyw, mających na celu ratowanie tego, co uratować się jeszcze da.

F.S. Mam nadzieję, że kolejne osoby będą się angażować. Jestem bardzo wdzięczny, że poznałem stowarzyszenie TILIAE z Legnicy. Polskie stowarzyszenie opiekujące się starymi niemieckimi cmentarzami - na początku nie mogłem w to uwierzyć. Jestem bardzo wzruszony i wdzięczny za waszą pracę.(wywiad przeprowadza H. Szurczak, Przedstawicielka stowarzyszenia TILIAE)

Czy te prace łączą się dla was jedynie ze smutnymi przemyśleniami?

F.S. Nie. To również ogromna wewnętrzna radość, że mogliśmy przyczynić się do przywrócenia godności tego miejsca i spoczywających tu zmarłych. Planujemy kolejne prace na cmentarzu. W mniejszej obsadzie chcielibyśmy odnaleźć nagrobki, które wciąż są rozsiane po całym terenie, ustawić je i umocować. Dokładna data nie została jeszcze ustalona.

Czy podczas prac spotkaliście się z mieszkańcami?

F.S. Niestety jeszcze nie w Żeliszowie. W trakcie prac wielokrotnie przychodzili na cmentarz goście i przyglądali się temu, co robimy. Rodzina Puschmannów drugiego dnia przyniosła nam wodę mineralną. Pan Puschmann, który ma 82 lata, wziął udział w dwugodzinnej pracy. Sam urodził się w Giersdorfie i odnaleźliśmy jego rodzinny grób przy murze cmentarnym. Po cmentarzu oprowadzono nawet rodzinę z Holandii, której opowiedzieliśmy o celu pracy. W sali parafialnej czekały na nas kawa i ciasto, za co jeszcze raz dziękujemy.

Dwa projekty, realizowane w trudnych, pandemicznych warunkach. To nie wszystko, prawda?

F.S. Jeden z naszych najbardziej urozmaiconych i udanych weekendów zawdzięczamy spontanicznemu kontaktowi jednego z naszych członków z burmistrzem gminy Szklarska Poręba/Schreiberhau w listopadzie 2019 r. Powstał plan transgranicznej współpracy, która miała na celu zachowanie i rewitalizację cmentarza ewangelickiego w Nieder-Schreiberhau. Akcja ta była właściwie zaplanowana na wiosnę, ale musiała zostać odwołana z powodu pandemii. Po długo wyczekiwanym otwarciu granicy uzgodniliśmy z burmistrzem Mirosławem Grafem drugi termin, weekend 18. - 20. września 2020.

Porozumiewaliście się zatem na poziomie władzy lokalnej. Jak ocenia pan tą współpracę?

F.S. Od samego początku burmistrz był bardzo otwarty i jednocześnie rozumiał nasze obawy. W okresie przygotowawczym pracownicy miasta rozmieścili ogłoszenia zapraszające mieszkańców do współpracy z nami. Miasto wykonało również niezbędne prace przygotowawcze, takie jak koszenie trawy i wycinkę drzew. To wyraźnie przyspieszyło prace i pozwoliło nam skoncentrować się na tym, co najważniejsze.

Jak wyglądały te prace?

F.S. Pracowaliśmy od rana 18.09.20. Przywitali nas pracownicy domu kultury. Odpowiedzialny kierownik biura robót przekazał nam niezbędne narzędzia i sprzęt do pracy. Dostarczono również dwa duże pojemniki na odpady zielone. Przy pięknej pogodzie mogliśmy od razu przystąpić do porządkowania górnej części cmentarza. Pojemniki były pełne już wczesnym popołudniem, a nawet przepełnione, tak że dalsze odpady musiały być składowane na sąsiednim obszarze. Następnie utworzyliśmy trzy grupy do dalszej pracy. Dwie z nich przejęły odsłonięcie, odzyskanie, wzniesienie i zabezpieczenie istniejących nagrobków. Trzecia grupa oczyściła je i pomogła uwidocznić napisy. Pracowaliśmy więc do godziny 17:00, z małą przerwą na przekąskę z napojami w pobliskiej „Iserbaude”, którą udostępniła nam społeczność. Po tym pierwszym dniu widoczne były już pierwsze rezultaty.

Tego dnia pracowaliście jedynie w swoim gronie?

F.S. Tak. Oficjalne otwarcie działań miało nastąpić w sobotę rano. Byliśmy pełni napięcia. Ilu mieszkańców zechce nas wesprzeć? Czy obecni mieszkańcy są w ogóle zainteresowani protestanckim cmentarzem niemieckim? Rozpoczęliśmy pracę o 9. rano. Byliśmy mile zaskoczeni odzewem, ponieważ około godziny 10. na cmentarz przyszło około 20 wolontariuszy. Reporter prasy regionalnej udokumentował wydarzenie otwarcia, a także prace, w których wzięło udział ponad 30 pomocników. Sprawozdanie ze wspólnych wysiłków można przeczytać na oficjalnej stronie miasta Szklarska Poręba/Schreiberhau

W swojej relacji opublikowanej na stronie stowarzyszenia poświęcił pan sporo miejsca wystąpieniu burmistrza.

F.S. Burmistrz towarzyszył nam w sobotę, rozpoczął wspólną pracę krótkim przemówieniem. Bardzo podziękował za inicjatywę i zaangażowanie, które przekonały go o powadze naszych wysiłków. Podkreślił, że ta wspólna praca wolontariuszy z obu krajów jest także mocnym sygnałem dla konserwatorów zabytków, którzy powinni wreszcie zrobić więcej dla zachowania i restauracji cmentarza.

Jak zorganizowana została praca w tak dużej grupie?

F.S. Nasz członek Robert Wollny przyjął rolę tłumacza i przedstawił naszą grupę polskim uczestnikom. Zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie, a następnie szybko utworzyły się mieszane grupy, które rozlokowały się po całym obszarze. Teraz można było zająć się także dolną połową cmentarza. To tutaj rozpoczęło się usuwanie ścinków z drzew i trawy oraz odpadów szklanych i plastikowych. Na tej części odkryto i odzyskano również pierwsze nagrobki. W górnej części kontynuowaliśmy pracę z poprzedniego dnia, odważyliśmy się podejść do większych nagrobków za pomocą własnej „technologii podnoszenia” i poznanych praw dźwigni. Wykaszarką usunęliśmy ostatni pas krzewów, w okolicy którego było jeszcze kilka nagrobków. Czasami znajdowaliśmy również żeliwne numery grobów, pierwotnie umieszczone na grobie.

Prace porządkowe prowadzą do poszukiwań w dokumentach, wy również to zrobiliście.

F.S. Te numery grobów pozwoliły w istniejącej księdze grobowej (link) odszukać wiele informacji. Każdy nowo odnaleziony kamień był sprawdzany po oczyszczeniu. Te nagrobki przez dziesięciolecia leżały inskrypcjami do ziemi i nie było wiadomo, co kryją. Teraz wreszcie można było odczytać nazwiska, a często i zawody zmarłych. Farmaceuta, lekarz, właściciel wozu, karczmarz, właściciel hotelu, mistrz szklarski, pakowacz szkła, upoważniony sygnatariusz, agent pocztowy, właściciel hotelu, piekarz, rzeźnik, właściciel domu, rolnik, kupiec, a nawet emeryt - to wybór zawodów, które znaleźliśmy. Z każdym kamieniem, który został odsłonięty i ponownie ustawiony, kolejny zmarły odzyskiwał swoje imię i nazwisko.

Wspólna praca, potem wspólny wypoczynek.

F.S. Jako goście przywieźliśmy burmistrzowi duży okrągły bochenek chleba z dekoracją „Dziękuję” w języku polskim, a także bloba, kruszonkę, makowiec i tort jagodowy dla całej gminy. Nasz gest wyraźnie poruszył polskich gospodarzy. Praca zakończyła się oficjalnie około godziny 15.00 i wszyscy zaangażowani przyjęli zaproszenie na wspólne grillowanie w „Iserbaude”. Smaczne, wysokokaloryczne kiełbaski skwierczały na grillu, burmistrz pokroił nasz powitalny chleb. Potem przyszła kolej na ciasta. Ponieważ w naszych szeregach było czterech członków lingwistów, między polskimi i niemieckimi uczestnikami spotkania toczyła się ożywiona rozmowa. Widocznie pod wrażeniem wyniku dnia burmistrz spontanicznie zaproponował zorganizowanie kontynuacji prac, w listopadzie 2020 r.

Te prace już się nie odbyły, znowu zamknięto granice.

F.S. Niestety! To było tragiczne. Trzeba było potem wszystko na nowo organizować, ale cały czas utrzymywaliśmy kontakt z kościołem. Nasza akcja miała odbyć się w kwietniu tego roku. To też musieliśmy odwołać. Teraz planujemy przyjazd od 1. do 3. października. oraz 22. - 24. października. Mamy nadzieję, że wreszcie się uda.

Wasza wizyta, praca na cmentarzu spotkała się z dobrym przyjęciem, mieszkańcy was wsparli. Były jednak inne ważne wydarzenia.

F.S. Mieszkaniec sąsiedniej posesji zaskoczył nas, przekazując pękniętą tablicę nagrobną, która leżała na jego ziemi przez wiele lat. Inna mieszkanka poinformowała o nagrobku na jej strychu. Obiecaliśmy, że odbierzemy go podczas naszego następnego pobytu w Schreiberhau i przyniesiemy z powrotem na cmentarz. Odwiedził nas również mężczyzna urodzony w Schreiberhau w 1939 roku. Spędził 6 godzin w samochodzie, jadąc z Bawarii, aby być tam tego dnia. Śledził naszą pracę bardzo emocjonalnie i z wdzięcznością i, co zrozumiałe, nie mógł ukryć łez.

Opieka nad cmentarzem w Szklarskiej Porębie/Schreiberhau będzie kontynuowana.

F.S. Mamy nadzieję, że już tej jesieni. Omówiliśmy kolejne etapy prac z burmistrzem Grafem, niezbędną technologię podnoszenia dużych, ciężkich płyt grobowych oraz ścinanie drzew. Z naszej strony zapewniliśmy o stałym wsparciu w projekcie. Mając efekt prac z dwóch dni za sobą, burmistrz mógł dostarczyć urzędowi ds. zabytków mocnych argumentów za przyspieszoną renowacją cmentarza. Mamy nadzieję, że ten wspólny wysiłek nie pójdzie na marne.

Wywiad przeprowadziła Hanna Szurczak, wrzesień 2021. Tłumaczenie: Friedemann Scholz. Korekta: Martyna Halek. Zdjęcia: archiwum stowarzyszenia Landsmannschaft Schlesien / Landesverband Sachsen-Schlesische Lausitz




Tomasz Szwagrzakkontakt