EnglishDeutsch strona główna cmentarze Ratując pamięć stan 1925 bukowiec wykaz cmentarzy bibliografia linki kontakt z autorem

Poszukiwanie skarbu B. Siwek

Schatzsuche

Vor einiger Zeit las ich einen Artikel über das Finden von Geld aus der Vorkriegszeit, als ich auf einem Feld im Dorf Bojanice arbeitete. Diese Stadt in Niederschlesien gehörte bis 1945 zu Deutschland.

Da erinnerte ich mich an die Erzählungen unserer Liegnitzer Nachbarin und an die meiner Großmutter Anna.

Eine erste Geschichte

Als im Januar 1945 die Rote Armee immer näher rückte, wurden die Bewohner der schlesischen Gebiete in den damaligen Sudetengau (heute Tschechien) evakuiert.

Den meisten Deutschen war klar, dass sie in diesen unsicheren Zeiten ihre Wertsachen nicht mitnehmen konnten. Aber jeder rechnete damit, nach der Beendigung des Krieges wieder heimzukehren. Also versteckten viele ihre „Schätze“ entweder in den Kellern der Häuser oder vergruben sie an einsamen Orten wie Gärten oder Friedhöfen.

Unsere Hauswirtin war eine schon sehr alte Frau und wollte ihr Haus auf keinen Fall verlassen. Sie kannte im Keller einen geheimen Raum. In ihn brachte sie die eingekochten Vorräte wie Obst, Gemüse, Fleisch und auch ihr wertvolles Tafelsilber – also Messer, Gabeln, Löffel, Vorlegebesteck. Dieses Versteck verriet sie unserer Flurnachbarin.

Mit deren Familie wurden wir dann evakuiert und kehrten nach Beendigung des Krieges im Juni 1945 zu Fuß nach Liegnitz zurück.

Das Haus fanden wir noch vor, die Wirtin nicht. Niemand erfuhr je, was aus ihr geworden war.

Die Nachbarin kannte das Vorratsversteck der alten Frau und von diesen Nahrungsmitteln ernährten wir uns. Das Tafelsilber rührte selbstverständlich niemand an.

Noch im gleichen Monat wurden wir aus Liegnitz vertrieben.

Im Jahr 1973 stand ich dann zum ersten Mal wieder im Hof des Hauses, in dem ich geboren wurde. Ich wagte es, durch den offenen Fluchtschacht in den Keller einzusteigen, weil mir das silberne Besteck eingefallen war. Aber wo sollte ich suchen? Und es wohnten noch Leute in diesem Haus!

Sie würden mich für eine Diebin halten. Ich stieg also brav die Kellertreppe aufwärts und blieb ehrlich!

Jahre später, bei meinem zweiten Besuch in Legnica, stand das Haus noch, beim dritten Besuch fand ich nur noch Schuttreste vor. Das Haus war abgerissen worden, die Keller hatte man verfüllt. Ist das Versteck jemals gefunden worden oder liegt das Tafelsilber noch immer dort?

Eine zweite Geschichte

Die Schwester meine Großmutter Anna vergrub ihre gesamten Ersparnisse und ihren Schmuck (zwei Ringe, eine goldene Kette und die goldenen Manschettenknöpfe des Onkels) in ihrem Garten im ‘Sonnenland‘. „Anna, wir werden es brauchen, wenn wir zurück sind. Es kommen schwere Zeiten auf uns zu!“, hatte sie gesagt.

Die schweren Zeiten kamen, aber Tante und Onkel konnten nicht heimkehren, um den Schatz in ihrem Garten zu bergen und auf dem Tauschmarkt zu handeln. Sie hungerten in Uhyst (sorbisches Gebiet) in einem Kellerraum des ehemaligen Schlosses, in dem der Onkel auch starb.

Im Jahr 2018 stand ich auch vor diesem Garten.

Er war völlig verwildert, offensichtlich gehörte er keinem. Hatte er nach Onkel und Tante jemals einen polnischen Besitzer gehabt? Hatte dieser beim Graben das (für ihn) nutzlose Geld gefunden und den Schmuck gegen Nahrungsmittel eingetauscht? Oder war er an seine Nachkommen als ‘deutsches Erinnerungsstück‘ weitergereicht worden?

Eine dritte Geschichte, diesmal meine eigene:

Ich war 6 Jahre alt als wir 1945 in einer kalten Januarnacht aus Liegnitz evakuiert wurden und durfte mein geliebtes Märchenbuch nicht mitnehmen. Also schob ich es zwischen Zimmerwand und Kachelofen, stopfte viel Zeitungspapier davor und glaubte, es gut versteckt zu haben.

Als wir im Juni heimkehrten, galt mein erster Gedanke dem Märchenbuch.

Das ‘Versteck‘ war zerstört, den ‘Schatz‘ fand ich noch vor. Aber in welchem Zustand!

Viele Seiten waren herausgerissen und als Klopapier missbraucht worden, Die Reste des Buches waren von Urin durchtränkt, denn unser Schlafzimmer war eine Kloake.

Es bereitet also nicht immer Freude, einen Schatz wiederzufinden! Derartige Funde erzählen stets zwei Geschichten: Sie berichten einerseits vom Jubel (oder Schmerz) des Entdeckers und andererseits vom verlorenen Glück des Menschen, der sie vergraben hat.

Barbara Anna Siwik, Mai 2020

Poszukiwanie skarbu

Jakiś czas temu przeczytałam artykuł o znalezieniu przedwojennych pieniędzy podczas prac polowych we wsi Bojanice. Jest to miejscowość na Dolnym Śląsku, do 1945 roku należąca do Niemiec.

Wówczas przypomniały mi się historie naszej legnickiej sąsiadki (z okresu, gdy mieszkaliśmy w Liegnitz) i mojej babci Anny, oraz moja własna. Chcę je teraz opowiedzieć.

Historia pierwsza

Gdy w styczniu 1945 r. Armia Czerwona zbliżała się, mieszkańcy Śląska zostali ewakuowani do ówczesnego Sudetengau (obecnie Czechy). Większość Niemców miała świadomość, że w tych niepewnych czasach nie mogą zabrać ze sobą swoich kosztowności. Ale wszyscy spodziewali się powrotu do domu po zakończeniu wojny. Tak więc wielu chowało swoje "skarby" w piwnicach swoich domów, albo zakopywało je w odosobnionych miejscach, takich jak ogrody czy cmentarze.

Gospodyni naszego domu była już bardzo starą kobietą i w żadnym wypadku nie chciała opuszczać swojego mieszkania. Miała tajny schowek w piwnicy. Do niego przeniosła zapasy, jak słoiki z owocami, warzywami oraz z mięsem, a także swoje cenne srebra, czyli noże, widelce, łyżki i inne sztućce. Powiedziała o tej kryjówce naszej sąsiadce.

Razem z rodziną sąsiadki byliśmy później ewakuowani, a po zakończeniu wojny, w czerwcu 1945 r. wróciliśmy pieszo do Liegnitz. Dom odnaleźliśmy, właścicielki jednak już nie. Nikt niestety nie wiedział, co się z nią stało. I nigdy nikt się nie dowiedział.

Sąsiadka znała kryjówkę staruszki i żywiliśmy się schowanym tam jedzeniem. Oczywiście, nikt nie dotykał sreber. Jeszcze w tym samym miesiącu zostaliśmy wypędzeni z Liegnitz.

W 1973 roku po raz pierwszy stanęłam ponownie na podwórku domu, w którym się urodziłam. Odważyłam się wejść do piwnicy przez otwarty szyb ewakuacyjny, bo pamiętałam o srebrnych sztućcach. Ale gdzie mam szukać? A w tym domu mieszkali teraz nowi ludzie!

Myśleliby, że jestem złodziejką. Więc wyszłam po schodach z piwnicy i trzymałam gębę na kłódkę.

Po latach, podczas mojej drugiej wizyty w Legnicy, dom jeszcze stał, podczas trzeciej wizyty znalazłam tylko gruz. Dom został zburzony, piwnice zostały zasypane. Czy kryjówka została kiedykolwiek odnaleziona, czy też srebrne sztućce, pamiątka po dawnej mieszkance tego miasta, nadal tam są?

Historia druga

Siostra mojej babci Anny zakopała wszystkie swoje oszczędności i biżuterię (dwa pierścionki, złoty naszyjnik i złote spinki do mankietów jej wuja) w swoim ogrodzie, zwanym przez nas "Sonnenland".

- Anna, będziemy tego potrzebować, kiedy wrócimy. Nadchodzą ciężkie czasy. - Powiedziała.

Nadeszły ciężkie czasy, ale ciotka i wujek nie mogli wrócić do domu, aby odzyskać skarb ukryty w swoim ogrodzie i wymienić go na inne, bardziej potrzebne rzeczy. Głodowali w Uhyście (tereny serbołużyckie) w piwnicy dawnego zamku, w której też mój wujek w końcu zmarł.

W 2018 roku stanęłam przed tym ogrodem. Był całkowicie zarośnięty, nie należał do nikogo. Czy miał kiedyś polskiego właściciela? Czy ten właściciel znalazł podczas kopania bezużyteczne już pieniądze? Czy wymienił biżuterię na jedzenie? A może „skarb“został przekazany jego potomkom jako "niemiecka pamiątka"? Tej zagadki już nie rozwiążę.

Trzecia historia, tym razem moja

Miałam 6 lat, kiedy ewakuowano nas z Liegnitz w zimną styczniową noc 1945 roku i nie pozwolono mi zabrać ze sobą mojej ukochanej bajki. Wcisnęłam ją między ścianę, a piec kaflowy, zapchałam z wierzchu gazetami, naiwnie sądząc, że to dobra kryjówka. Kiedy wróciliśmy do domu w czerwcu, moją pierwszą myślą była ta ksiażka z bajkami. Kryjówka została zniszczona, jednak "skarb" nadal tam był. Ale w jakim stanie! Wiele stron zostało wyrwanych i wykorzystanych jako papier toaletowy. Resztki książki były całe przesiąknięte moczem, gdyż z naszej sypialni zrobiono ubikację.

Znalezienie skarbu bywa rozczarowujące...

Odkrycia, o jakich mówią te historie, zawsze mają dwa oblicza: z jednej strony, opowiadają o radości (lub bólu, jak było w moim przypadku) odkrywcy, a z drugiej strony, o utraconym szczęściu poprzedniego właściciela.

Barbara Anna Siwik,maj 2020

Opowiadanie zainspirowane było artykułem Ani Czarnej „Odkryto wojenny depozyt“.
(link)



Tomasz Szwagrzakkontakt