Dawne nekropolie postrzegane są przez badaczy kultury (historyków, archeologów, czy etnologów) jako materialne pozostałości przeszłości, związane z historią danej miejscowości oraz społeczności ją zamieszkującej, obok źródeł pisanych i pamięci. Co zrozumiałe, w związku z tym, treści kulturowe są głównym przedmiotem ich zainteresowania. Nasza wiedza i doświadczenia ukierunkowują nasz sposób patrzenia na rzeczywistość. W związku z tym historyk, archeolog, czy miłośnik historii regionalnej postrzegać będzie nieczynny, opuszczony cmentarz jako świadectwo minionej epoki, które należy wydobyć z niepamięci, wyeksponować to, co wydaje mu się najbardziej cenne – czyli nagrobki, bramy, kaplice, alejki, starając się odtworzyć dawny układ nekropolii. To elementy kulturowe z tego punktu widzenia są na pierwszym miejscu.
Jednak postrzeganie cmentarzy tylko z perspektywy wartości kulturowych jest daleko idącym uproszczeniem. Jeśli bowiem pomyślimy o tych miejscach jako sieci relacji między różnymi elementami, możemy dostrzec, że o jego charakterze stanowią nie tylko czynniki antropogeniczne.
O ile humaniści zainteresowani są najbardziej np. płytami, czy rzeźbami nagrobnymi, o tyle przyrodnicy będą zwracali uwagę zgoła na inne aspekty – takie jak roślinność na cmentarzu, a także występowanie określonych gatunków owadów, czy ptaków. Stare, opuszczone nekropolie (w Polsce zachodniej dotyczy to w dużej mierze cmentarzy protestanckich, ale nie tylko) to bowiem miejsca, które objęte są tzw. wtórną sukcesją ekologiczną – oznacza to, że przestrzeń należąca do człowieka, który ją zajmował i organizował, po zaniechaniu tych działań przejmowana jest przez naturę. Te właśnie procesy, które możemy obserwować na wielu dawnych cmentarzach, wzbudzają nasz niepokój, ponieważ – przynajmniej w ujęciu „klasycznej” humanistyki – uważamy podświadomie, że to, co kiedyś należało do sfery kultury, powinno do niej wrócić. Innym słowem, natura nie ma prawa zawłaszczać tego, co zostało wytworzone przez człowieka. Taka idea tak naprawdę stoi też za badaniami wykopaliskowymi, czy ekshumacjami.
Jednak można zadać pytanie, czy warto postrzegać ten problem poprzez pryzmat wyraźnie określonych granic między tym, co kulturowe i tym, co naturalne? Jeśli zagłębić się w rozważania nad tym, czym de facto jest cmentarz, można dojść do wniosku, że nie sposób tu wyznaczyć ostrej linii podziału na elementy kulturowe i naturalne.
Cmentarz w definicjach badaczy kultury określany jest często jako instytucjonalnie wyznaczony i zorganizowany fragment przestrzeni, o wyraźnych granicach, służący do chowania zmarłych. Czasem wyróżnia się kilka jego składowych, jak na przykład: pochówki, intencjonalnie nasadzona zieleń oraz struktury naziemne: ogrodzenia, bramy, nagrobki, kaplice, kostnice, sieć drożna (Długozima A. 2011). Jest to więc przestrzeń kulturowo zorganizowana i w tym sensie postrzegana jedynie przez pryzmat „czysto” kulturowy, co powoduje niedostrzeganie pewnych jej istotnych aspektów i działania zorientowane wyłącznie na ochronę elementów – jak się wydaje – „czysto” kulturowych. Często jednak sytuacja taka wymyka się spod instytucjonalnej kontroli. Ma to miejsce głównie wówczas, gdy cmentarz zostaje porzucony przez wspólnotę ludzką, wcześniej go użytkującą. Wtedy przestaje on być obiektem zainteresowania społecznego. O takich właśnie cmentarzach (określanych jako nieczynne, zapomniane, czy opuszczone) jest tutaj mowa.
Akt pochówku stanowi moment przejścia ciała ludzkiego od świata żywych – świata kultury – do innego świata. Pojawia się pytanie, czym jest ten „inny” świat? W rozważaniach dotyczących owego przejścia, można nawiązać do funkcjonującego w archeologii podziału na kulturę tzw. „żywą” i tzw. kulturę „martwą”, którego twórcą był niemiecki archeolog, Hans Jurgen Eggers. Kultura „żywa” w świetle tej koncepcji to funkcjonująca w danym czasie i przestrzeni kultura, natomiast kultura „martwa” to pozostałości po tejże „żywej” kulturze, odkrywane przez archeologa. Przejście od kultury „żywej” do kultury „martwej” związane jest z licznymi procesami, takimi jak m.in. procesy podepozycyjne. W skład tych przemian wchodzą m.in. wszelkie procesy naturalne, które prowadzą do uformowania się tzw. warstwy kulturowej, badanej następnie przez archeologa (Tabaczyński S. 1964). Warstwa kulturowa to warstwa, w której występują ślady działalności człowieka – w tym na przykład pochówki i ich wyposażenie (np. zachowane fragmenty trumien, szat pogrzebowych, drobnych przedmiotów wkładanych do grobu, np. biżuterii). Jednak grób (wszystko, co wchodzi w jego skład) w trakcie procesu rozkładu wydziela także substancje, które przechodzą do gleby i scalają się z nią. Tym samym elementy „kulturowe” stają się częścią natury, a tym samym ważną częścią procesów życiowych: zatem to, co z kulturowego punktu widzenia określane jest jako „martwe”, niekoniecznie jest takie z perspektywy przyrodniczej. Glebę cmentarną w języku gleboznawców określa się mianem nekrosolu (Majgier L., Rahmonov O. 2012), ponieważ jest ona nasycona substancjami odżywczymi, pochodzącymi z rozkładu szczątków ludzkich, ale także trumny (charakterystyczną jej cechą jest brązowe zabarwienie ziemi, będące właśnie efektem rozkładu trumny). Rodzaj gleby natomiast wpływa na występowanie określonych gatunków roślin. Na terenach porzuconych cmentarzy, badanych w województwie warmińsko-mazurskim, zarejestrowano roślinność, preferującą w większości siedliska eutroficzne i mezotroficzne, a więc bardzo i średnio żyzne (Majgier L., Rahmonov O. 2013). Z kolei na podłożu skalnym (płyty, podmurówki) rozwijać się mogą różnorodne gatunki mchów. Są one roślinami, które odgrywają ogromną rolę w ekosystemie, mając m.in. wpływ na regulowanie stosunków wodnych. Są to tzw. rośliny pionierskie, które przygotowują grunt pod kolonizację danego miejsca przez rośliny naczyniowe. Jest to możliwe, ponieważ dzięki swoim właściwościom chłonnym, zwiększają przepuszczalność podłoża i chronią przed jego przesuszeniem (Staniaszek-Kik M., Stefańska-Krzaczek E. 2014).
Bujna roślinność sprzyja natomiast występowaniu różnorodnej fauny: w szczególności owadów, ptaków, czy nawet nietoperzy. Badania dotyczące fauny cmentarnej (zwłaszcza na opuszczonych cmentarzach) niestety nie są zbyt rozwinięte. Warto jednak podać przykład kwerendy awifauny (ptaków zamieszkujących dane siedlisko), przeprowadzonej na terenie dwóch cmentarzy w Lublinie, na obszarze których zarejestrowano ponad 40 gatunków ptaków (http://dormitorium.lublin.pl/21/awifauna.htm). Niestety, wraz z natężeniem procesów porządkowania cmentarza (wycinki roślinności i utwardzania alejek), liczba ptaków się zmniejsza. Podobnie sytuacja wygląda w przypadku owadów (Kosewska A., Nietupski M., Damszel M., Cieplewska D. 2011) – ogólnie można stwierdzić, iż większe bogactwo florystyczne służy na pewno rozwojowi fauny. Występowanie dużej ilości roślinności bowiem jest związane z obfitością fitofagów (roślinożerców), które z kolei stanowią pokarm dla drapieżców (takich jak niektóre gatunki owadów, ptaki, ssaki).
Wszystko to sprawia, że nieczynne cmentarze stają się swego rodzaju niszami ekologicznymi, które paradoksalnie dzięki temu, że ludzie o nich zapomnieli, stały się jednak miejscami pełnymi życia. Widać to podczas odwiedzin wielu opuszczonych cmentarzy ewangelickich. Przykładem jest cmentarz w Sowinkach, pow. poznański, gm. Mosina. Ta wieś została założona jako osada olęderska – Olędry Sowinieckie – w 1742 roku (Rusiński W. 1947). Cmentarz, położony na niewielkim wzniesieniu, stanowi widoczne z drogi zadrzewienie. Na jego terenie znajduje się starodrzew w postaci 7 dębów i 1 sosny oraz liczne krzewy, a także charakterystyczny dla cmentarzy, wszechobecny bluszcz. Na jego terenie zachowało się kilkanaście obiektów nagrobnych w formie stojących steli, kamiennych grobowców, a także rodzinnych grobowców otoczonych metalowym ogrodzeniem. Najstarszy zachowany nagrobek, który udało mi się tam zarejestrować należy do Elisabeth Nothdurf, z domu Starck (zmarłej w 1864 r.). Podczas kwerendy w kwietniu 2016 roku natknęłam się tam na rudzika, natomiast wiosną tego roku (2017), z krzaków wyskoczył zając, który najwyraźniej spłoszony moją obecnością, przebiegł przez cmentarz i wybiegł na drogę. Wszystko wskazuje na to, że cmentarz ten jest prawdopodobnie schronieniem dla wielu zwierząt, które wykorzystując obiekty wytworzone niegdyś przez ludzi, nadają im niejako nowe znaczenia i nowe życie. Nie do końca zatem, jak się okazuje, są to obiekty całkowicie opuszczone. W Wielkopolsce jest bardzo wiele cmentarzy tego typu (w większości są to cmentarze protestanckie), które stanowią strefy zieleni przy drogach lub w polach.
Różne akcje porządkowe, które podejmuje się na nieczynnych cmentarzach, czasem niestety sprowadzają się do wyczyszczenia nekropolii z większości roślinności i stworzenia miejsca przypominającego niemal pustynię. A przecież poza wspomnianymi walorami ekologicznymi, rośliny na cmentarzu miały określone znaczenie symboliczne – groby bardzo często obsadzano trawą lub kwiatami, przy nich sadzono bzy, jałowce, cyprysiki, żywotniki czy inne rośliny ozdobne (Rydzewska A. 2012). W związku z tym takie ogołocenie nagrobków całkowicie stoi w sprzeczności z ideą, która przyświecała zakładaniu cmentarzy w XIX wieku. Poza tym czy cmentarz to tylko wartości kulturowe? Okazuje się, że niekoniecznie. Jednak pojawia się problem, jak chronić również te walory przyrodnicze? Być może warto zastanowić się nad wypracowaniem pewnego kompromisu, polegającego na ograniczonych działaniach porządkowych, np. wytyczenia – czy uporządkowania (w zależności od stanu cmentarza) kilku alejek, drobnych prac przy grobach w takim zakresie, który pozwoli na dostęp do nich i odczytanie inskrypcji. Walory krajoznawcze nekropolii można wyeksponować, umieszczając tablice informujące zarówno o historii danego miejsca, jak też wartościach przyrodniczych (tworząc rodzaj ścieżki edukacyjnej). Być może taka forma, uwzględniająca różnorodne aspekty danego miejsca, mogłaby wpłynąć na bardziej pozytywny niż do tej pory odbiór społeczny tych miejsc? Wszystko to oczywiście na razie luźne wskazówki, jednak aby sformułować program ochrony tego typu miejsc potrzebne są kompleksowe, interdyscyplinarne badania, a takich niestety jak na razie brakuje.
Joanna Wałkowska
Bibliografia: