Przekład literacki świadczy nie tylko o biegłej znajomości języka, z którego został dokonany. Użycie słów, częstokroć wieloznacznych, osadzonych w kontekście nie tylko zdania, ale i całego tekstu, daje możliwość pokazania kunsztu tłumacza. Stąd uznajemy go za współtwórce, za osobę wprowadzającą do dzieła własną interpretację, przejmującą czytelnika pod swoją komendę. Nie inaczej dzieje się w przypadku przekładu pamiętników. Z pewnością opowiedziane w nowym języku uzyskują jakieś nowe znaczenia. Mogą pojawiać się w nich niuanse niezamierzone przez autora, pokazujące go w nieco skrzywionym zwierciadle. Jest zatem tłumaczenie literatury wspomnieniowej wyzwaniem, a jednocześnie przygodą, podróżą w czasie i przestrzeni. A podjąć się tego zadania może jedynie ktoś, kto autora pamiętników szanuje, zaś czas, w którym ów żył, zna doskonale. Kryteria te spełnił historyk Olgierd Kiec dając polskiemu czytelnikowi „Wspomnienia poznańskiego pastora”.
Olgierd Kiec przełożył i opracował wspomnienia Johannesa Staemmlera (1860-1946), członka rodu pastorskiego, jednego z najbardziej znanych i aktywnych duchownych ewangelickich w Prowincji Poznańskiej. Tłumaczenie poparto ogromną pracą badawczą, której efekty przedstawiono w obszernym wprowadzeniu, a następnie w przypisach, pozwalając czytelnikowi na poznanie postaci pojawiających się we wspomnieniach, a będących reprezentantami życia religijnego i politycznego ówczesnych Prus. Nierzadko też tłumacz koryguje informacje podawane przez autora wspomnień, który spisał je będąc na emeryturze. Posługiwał się prawdopodobnie notatkami prowadzonymi na bieżąco podczas całego swojego życia, jednakże upływ czasu mógł zatrzeć w pamięci szacownego Johannesa Staemmlera niektóre fakty.
Spotkanie z pastorem Staemmlerem rozpoczyna się od opowieści o wczesnej młodości. Dzięki temu otrzymujemy obraz systemu edukacji i charakterystykę stosunków panujących pomiędzy uczniami oraz pomiędzy uczniami i nauczycielami, nałożony na obserwacje dotyczące stosunków społecznych. Wraz z autorem jesteśmy w Dusznikach i Sulechowie, a następnie na uniwersytetach w Magdeburgu, Lipsku i Berlinie. Dorastający człowiek zaczyna spoglądać coraz wnikliwiej, kształtuje się jego osobowość jako przyszłego pastora i polityka, którym jak pokaże przyszłość się stanie. Jego kariera zawodowa prowadzi go, a nas razem z nim, z małej wsi Duszniki przez Bydgoszcz, Gniezno do Poznania. Od wiejskiego pastora do proboszcza, superintendenta i radcy poznańskiego konsystorza. Poznając życie tego niezwykle aktywnego człowieka przyglądamy się historii stosunków niemiecko – polskich, protestancko – katolickich. Mamy na przykład możliwość przeczytać, że katoliccy księża podburzają Polaków do stawiania oporu akcji germanizacyjnej i jest to zarzut wobec nich! Pastor obala również mit o przyjaznych i dobrosąsiedzkich relacjach ludności niemieckiej i polskiej w małych wsiach. W jego wspomnieniach czytamy, że nacje/religie żyły obok siebie, to prawda, ale jeszcze pod koniec XIX wieku stroniły od siebie i nie dopuszczały myśli o stworzeniu wspólnoty.
Podążanie przez czas i przestrzeń podczas lektury tej książki jest odkrywaniem historii widzianej z tej „drugiej strony”. Poznaniem oceny faktów, dokonywanej przez osobę, której przyświeca ten sam, co nam, cel: przeżycie życia w szczęściu i spokoju, w zgodzie z wyznawanymi wartościami. Co nas różni? To, że stoimy po dwóch stronach granicy...
Hanna Szurczak, marzec 2020