EnglishDeutsch strona głównacmentarzenieistniejącestan 1925bukowiecwykaz cmentarzybibliografialinkikontakt z autorem
Pamięci
Tomka „Szwagra” Szwagrzaka
(1985-2015)
twórcy projektu technicznego strony
i jej pierwszego administratora

CMENTARZE W KRAJOBRAZIE

W krajobrazie kulturowym wsi województwa łódzkiego niewiele pozostało pamiątek po mieszkańcach pochodzenia niemieckiego i czeskiego wyznających wiarę w konfesji luterańskiej i kalwińskiej. To co się zachowało można podzielić na trzy kategorie: obiekty sakralne (skrajnie rzadkie przykłady), domy mieszkalne i budynki gospodarcze (od wciąż zamieszkałych do zupełnych ruin) i niszczejące wiejskie cmentarze. I właśnie tym ostatnim obiektom chcielibyśmy poświęcić uwagę. Zachowało się ich – w bardzo różnym, choć najczęściej fatalnym, stanie – wcale niemało. Prowadzony przez autora od kilku lat spis liczy ponad 150 pozycji. Tylko w kilku niesprawdzonych przypadkach pojawiają się wątpliwości co do istnienia cmentarza w danym miejscu. Na ponad cmentarzach zostały zrobione zdjęcia (przez autora oraz nadesłane przez życzliwe osoby zainteresowane tematem). Poszukiwania objęły dotychczas 20 z 24 powiatów województwa, a biorąc pod uwagę, że dane z owych 19 nie muszą być kompletne, należy przypuszczać, że indeks nekropoli może się jeszcze mocno powiększyć. Problematyka wiejskich cmentarzy proweniencji protestanckiej (prawie wyłącznie luterańskiej) na terenie Polski środkowej, wchodzącej niegdyś w skład Królestwa Polskiego, nie doczekała się większego zainteresowania badaczy. Nie znaczy to jednak, że nikt zagadnienia tego nie zauważał1. Zawężając wspomniany obszar do współczesnego województwa łódzkiego, odnajdziemy kilka artykułów2 i monografii3, albo poświęconych całkowicie interesującej nas tematyce, albo takich, w których są drobne wzmianki na temat wiejskich cmentarzy. Informacji można również poszukiwać w wciąż funkcjonujących w miastach protestanckich parafiach. Udało się nawiązać bardzo owocną współpracę z księdzem Marcinem Undasem – proboszczem zgierskiej parafii – któremu, korzystając z okazji serdecznie za nią dziękuję.

Wiejskie cmentarze ewangelickie województwa łódzkiego to przeważnie małe obiekty, niewielkie zarówno pod względem zajmowanej powierzchni jak i ilości pozostałych nagrobków, zakładane w połowie XIX w. Wytyczenie cmentarza mogło być jednym z warunków na jakich koloniści niemieccy podpisywali kontrakt osadniczy. Taka sytuacja miała miejsce w Jordanowie na terenie obecnej gminy Brzeziny4. Poza nielicznymi przykładami5 są to obiekty nieczynne, dziś nie użytkowane zgodnie z ich przeznaczeniem, które przeszły na własność gmin.

W położeniu nekropoli można zauważyć kilka wariantów: A) we wsi przy drodze (chyba najrzadziej), B) przy drodze gdzieś za wsią, na jej peryferiach, C) w pobliskim miejscowości lesie (czasem wręcz w głębi lasu), D) wśród pól, widoczne w krajobrazie jako duże kępy drzew. Bardzo często lokowane były one na niewielkich sztucznie usypanych platformach, których zarys jest do dziś bardziej lub mniej czytelny. Warto w tym miejscu przytoczyć ustalenia Pawła Fijałkowskiego odnośnie lokalizacji cmentarzy luterańskich na południowo-zachodnim Mazowszu, zwłaszcza, że część tego obszaru wchodzi w skład województwa łódzkiego. Wyróżnił on następujące miejsca: wydmy i wyniosłości moreny dennej, bezpośrednie sąsiedztwo zabudowań, skraj lasu, pola. Nekropolie ulokowane wśród pól uprawnych stanowią ok. 65 % wszystkich cmentarzy na tym terenie. Odległość od wsi nie przekraczała 600 m6. Granice cmentarne były niejednokrotnie podkreślane nasadzeniami drzew, z których obecnie wiele osiągnęło pomnikowe rozmiary. Jeśli chodzi o stan zachowania interesujących nas obiektów, rozumianych jako całość (nagrobki, ogrodzenie, układ alejek itd.), to jednym słowem można go określić jako zły. Oczywiście jest to w jakimś stopniu ocena uśredniona, ponieważ przyglądając się poszczególnym przypadkom należy stwierdzić, że mogą być one skrajnie różne. Od miejsca po cmentarzu, które da się jeszcze wyodrębnić w krajobrazie, gdzie nie pozostała nawet ziemna mogiła, po cmentarze z zachowanym ogrodzeniem i kilkudziesięcioma nagrobkami. Od miejsc względnie zadbanych i otoczonych podstawową opieką po zarośnięte krzakami tak gęsto, że zwyczajnie nie da się na nie wejść. Podobnie rzecz się ma z nagrobkami. Spotkać można zupełnie dobrze zachowane, z czytelnymi inskrypcjami oraz , co niestety jest najczęstsze, mniej lub bardziej zdewastowane. Zniszczenia polegają głównie na poprzewracaniu i/lub połamaniu płyt czy nielicznych rzeźb (kilkakrotnie spotykane w różnych miejscach niewysokie kolumny, stylizowane na ścięte pnie dębów, symbolizujące kres życia), a także na odsunięciu płyt i otwarciu grobów czy połamaniu żelaznych ogrodzeń otaczających niektóre z nich.

Z przykrością trzeba stwierdzić, że nie są to ślady przysłowiowych „zębów czasu”, ale działalności ludzkiej. Jednak również przyroda upomina się o te nie użytkowane obiekty. Mech pokrywa często tablice inskrypcyjne, napisy wyryte w piaskowcu wietrzeją bez konserwacji, drzewa i krzaki zarastają ziemne mogiły i groby w postaci kamiennych obramowań z ziemią w środku, samosiejki rozsadzają resztki ogrodzeń. Opuszczone, w większości przypadków, przez tych, którzy je użytkowali, pozbawione regularnej opieki, systematycznie niszczeją.

Przejdźmy zatem do bliższych opisów zachowanych elementów wiejskich nekropolii.


1E. Piwowarska, A. Penkala, Pamiątki protestantyzmu w Radomskiem [w:] Niemieccy koloniści w Królestwie Polskim 1815-1915, red. W. Caban, Kielce 1999, s. 245-264; P. Fijałkowski, Wiejskie cmentarze ewangelickie na południowo-zachodnim Mazowszu, „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej”, R. 40, nr 2, 1999; W. Szymańska, Ślady kultury materialnej społeczności ewangelickiej w regionie łomżyńskim [w:] Ewangelicy na północno-wschodnim Mazowszu w XIX i XX wieku, red. M. Gnatowski, Łomża 2006, s. 61-74; Z. Giemza, Osadnictwo kolonistów niemieckich na terenie dzisiejszego Poleskiego Parku Narodowego, „Parki Narodowe” nr 4, 2008.

2B. Bijak, Cmentarze ewangelickie w krajobrazie kulturowym wsi województwa łódzkiego, „Zeszyty Wiejskie”, 2008, s. 233-241, tegoż Wiejskie cmentarze ewangelickie, „Spotkania z zabytkami”, nr 2, 2005, s. 32 [dotyczy powiatu bełchatowskiego] ; tegoż, Ostatnie ślady, „Odkrywca”, nr 4, 2006, s. 54; M. Lipiec, Refleksje o ewangelickich nekropoliach, „Spotkania z zabytkami”, nr 4, 2001, s. 16-18 [dotyczy gminy Parzęczew]; B. Gosik, Cmentarz w Bukowcu, „Zieleń miejska”, nr 10, 2009, s. 17, T. Dronka, Wsie osadników niemieckich i czeskich w dawnym powiecie łaskim, „Na sieradzkich szlakach”,1999, nr 3-4; s. 7-13, J. Stulczewski, Ewangelicy w okolicy Szadku i Zduńskiej Woli w XIX i XX w., „Biuletyn Szadkowski”, t. 9, 2009; K. Pychiński, Pamięć wciąż trwa, "Dziennik łódzki"(dodatek regionalny "Tydzień zduńskowolski") z 04.07.2003 r., Z. Borowski, Pamięć pod ochroną, "Dziennik łódzki"(dodatek regionalny "7 Dni Bełchatów"),brak inf. o nr. i roku wydania, Tegoż, Na tropie piwowarów, "Dziennik łódzki"(dodatek regionalny "7 Dni Bełchatów"), brak inf. o nr. i roku wydania; KrA, Szczątki cmentarzy z XIX wieku, "Dziennik łódzki"(dodatek regionalny "7 Dni Bełchatów"),brak inf. o nr. i roku wydania, Innowiercy i cudzoziemcy w dawnym Opoczyńskim [w:] http://www.opocznianie.pl/miasto/?in=wiecej/gawedy/innowiercy_cudzoziemcy.

3Zabytkowe cmentarze i mogiły w Polsce. Województwo łódzkie, oprac. A. Lewkowska, W. Walczak, Warszawa 1999; R. Adamek, Zarys dziejów Dobronia i okolicznych miejscowości do 1939 r., Łask 2000, s. 138-134; K. Brzeziński, A. Gramsz, Ulica zamkowa w Pabianicach: 1824-2004, Łódź 2004, s. 160; S.Papuga, A. Gramsz, Zelów wspólnota nacji, wyznań, kultur, Łódź 2003, s. 324-325, 332, 337.

4M. Janik, Bedoń w latach 1793-1939 [w:] Bedoń. Dzieje wsi do 1939 roku, red. tenże, Andrespol – Łódź 2009, s. 155.

5Np. cmentarze w Gliniku i Rosanowie (pow. zgierski) użytkowane i administrowane cały czas przez parafię ewangelicko-augsburską w Zgierzu.

6P. Fijałkowski, dz. cyt., s. 198-199.


Nagrobki

Wśród istniejących do dziś nagrobków odnaleźć można obiekty z okresu od II poł. XIX w. (np. nagrobek Johanna Beilera z cmentarza we Wiączyniu Górnym z 1860 r.) do lat 80-tych XX w. (np. grób Eugeni Szechinger z Rosanowa z 1982 r.). Jak już wcześniej wspomniano stan ich zachowania bywa bardzo różny; są nieliczne przykłady obiektów w bardzo dobrym stanie, częściowo zniszczonych, a także zupełnych destruktów. Nie dysponując fachową wiedzą i terminologią z zakresu historii sztuki nie będziemy się wdawać w dokładne opisy zachowanych pomników. Mimo tego, na podstawie licznych zdjęć i wizyt na cmentarzach, można się pokusić o kilka wniosków bardziej ogólnej natury. Najciekawsze i najbardziej bogate, od strony wizualnej są pomniki najstarsze z przełomu XIX i XX w. Im młodsze obiekty tym forma coraz bardziej uproszczona i oszczędna. Podobnie wygląda sprawa, najczęściej i tak bardzo skromnych, elementów graficznych typu: wyryty krzyż, gałązka palmowa (?) czy jakiś motyw roślinny (np. okrągły kwiat).

Warto w tym miejscu wspomnieć o specyficznej grupie nagrobków spotykanych na wiejskich cmentarzach ewangelickich, a mianowicie o grobach z I wojny światowej7. Są to zarówno pojedyncze, charakterystyczne na pierwszo wojennych cmentarzy niskie pionowe płyty, jak i duży, trójkątnie zakończone stelle. Występują pojedynczo lub po kilka (Chechło, Rosanów, Wysieradz) albo jako większa kwatera (Swędów). Specyficznym przypadkiem jest cmentarz w Bechcicach, gdzie na niewielkim wzniesieniu do cmentarza cywilnego „doklejono” spory cmentarz wojennym i dziś, kiedy nie ma tam żadnego ogrodzenia w zasadzie obie nekropolie zlały się w jeden obiekt.

Analogiczne uwagi jak w przypadku nagrobków(cywilnych) można poczynić w stosunku do inskrypcji. Na najstarszych nagrobkach (ogólnie rzecz biorąc do końca I wojny światowej) powszechnie inskrypcje wykonywano tzw. pismem gotyckim. Piękne, mocno łamane i ozdobne kontury, oraz precyzja wykonania inskrypcji budzą zachwyt do dzisiaj. Wraz z czasem liternictwo, podobnie jak kształty nagrobków i pomników, zostało bardzo uproszczone i pozbawione ozdobnych elementów, a obok rytych napisów pojawiły się także te malowane farbą. Analogiczna sytuacja występuje jeśli chodzi o ilość tekstu jak znajduje się na płytach nagrobnych czy pomnikach. Te najstarsze, oprócz standardowych informacji (imię i nazwisko, data urodzenia i śmierci, czasem miejsce urodzenia i panieńskie nazwisko kobiety, nagłówek typu: „Tu spoczywa nasz kochana…”) upiększane były dodatkowymi sentencjami, często cztero wersowymi. Z upływem czasu następowała redukcja do podstawowych informacji o zmarłym. Oczywiście nie jest to reguła bezwzględnie dotycząca wszystkich grobów lecz zdecydowanej większości. Warto w tym miejscu dodać, że informacje o zmarłym były czasem uzupełniane jego wizerunkiem w postaci medalionu. Na wizytowanych dotychczas cmentarzach stwierdzono trzy zachowane medaliony (1 w dobrym stanie, 2 popękane) i niewielką ilość miejsc po medalionach. Radykalnej zmianie po II wojnie światowej uległ też język inskrypcji. Powszechnie używany do końca wojny język niemiecki (w przypadku wsi zamieszkałych przez Czechów, np. Faustynów, częściowo Pożdżenice, również czeski) został zastąpiony językiem polskim i tylko niemiecko brzmiące nazwiska pozwalają domyślać się korzeni etnicznych pochowanych. Zwarte osadnictwo niemieckie i odmienność wyznaniowa w stosunku do polskich chłopów, a także bariera językowa, poważnie ograniczały kontakty z otoczeniem8. Wydaje się, że podobny wniosek można wysnuć w przypadku nielicznych wiejskich osad czeskich. Jeśli dodamy do tego fakt konserwatyzmu, przywiązania do wiary i własnej kultury (typowy w dużym stopniu do dziś) wspólnot wiejskich, to stosowanie języka niemieckiego/czeskiego na cmentarzach, aż do końca obecności dużych grup ewangelików we wsiach województwa, potwierdza opinię o tym, że proces polonizacji postępował najwolniej na wsi, zwłaszcza gdy była ona zwarcie zamieszkana przez kolonistów-protestantów. Krzysztof Woźniak analizując akty notarialne dokumentujące obrót ziemią prowadzony przez kolonistów w okolicach Łodzi stwierdza, że względu na hermetyczność kolonii i marginalne kontakty z miejscową ludnością, proces asymilacji do początku lat dwudziestych XIX w. jeszcze się nie rozpoczął9. Proces polonizacji miał miejsce głównie w miastach i obejmował nawet nie pierwszych osadników, ale dopiero ich potomków10. Prawidłowość ta dotyczyła całego Królestwa Polskiego11, a na terenach dzisiejszego województwa łódzkiego nie zachodziły żadne przesłanki, które mogłyby ten proces pokierować w innym kierunku. Nie zmienił tej sytuacji także fakt, że kościół luterański, do którego należała zdecydowana większość niemieckich kolonistów był najbardziej spolonizowanym z protestanckich kościołów12. Procesy polonizacji kolonistów wiejskich miały miejsce tylko w specyficznych warunkach: osadnictwo rozproszone, wsie położone blisko miast, wsie mieszane etnicznie, katolicyzm osadników i ich potomków13. Doskonałym przykładem takiej sytuacji jest historia Bambrów poznańskich czy niemieckich osadników wyznania katolickiego sprowadzonych do Galicji przez cesarzową Marię Teresę i Józefa II, którzy polonizowali się dość szybko14. Niechętny kolonistom publicysta „Biesiady literackiej” pisał w 1876 r.: „Są u nas osady i wsie niemieckie rozrosłe do wnuków i prawnuków, a jednak obce nam myślą, duchem, językiem i zwyczajem; skupione tylko pomiędzy sobą, nie mają dla nas żadnej sympatyi, a jeżeli indywidua pojedyncze czasami się z nami amalgamują, ogól niemiecki z słowiańskim żywiołem w wiecznej będzie niezgodzie”15. Abstrahują od końcowego wniosku autora trudno nie znaleźć w jego wypowiedzi dużej dozy słuszności. Dodatkowo warto w tym miejscu wspomnieć o procesie regermanizacji zachodzącym wśród obywateli polskich pochodzenia niemieckiego w latach 30-tych.16

Powojenna zmiana języka inskrypcji na polski jest zapewne w przypadku tych powstałych krótko po 1945 r. powodowana względami społeczno-politycznymi i dopiero polskojęzyczne napisy z lat późniejszych świadczą o polonizacji tych nielicznych Niemców, którzy pozostali do końca w swoich wsiach.

Zachowane inskrypcje cmentarne mogą być cennym źródłem do interdyscyplinarnych badań nad historią rolnego osadnictwa niemieckiego, w mniejszym stopniu czeskiego, ponieważ napisów w tym języku zachowało się dosłownie kilka. Stanowią one swego rodzaju spis dawnych mieszkańców wielu wsi z całego województwa. Spis ten oczywiście jest dramatycznie fragmentaryczny, ale nadaje on refleksjom nad tym zagadnieniem bardziej humanistycznego wymiaru. Oto z anonimowej masy, opisywanej głównie za pomocą liczb wyrażających jej wielkość, zaczynają się wyłaniać konkretne postacie: Martin Wildemann, ur. w Markówce (do 1820 r. Hochweiler), pochowany po zaledwie 2 letnim życiu Wymysłowi, Eugenje Tomes (pisownia org.) pochowana w Faustynowie, Matylde Schmalc (pisownia org.) mieszkanka Kurnosa i inni.

Na koniec należy skreślić kilka zadań na temat formy i kształtów zachowanych pomników i nagrobków. Zostawiając sporządzenie profesjonalnej typologii znawcom sztuki cmentarnej, możemy jednak stwierdzić, że na wszystkich odwiedzonych cmentarzach powtarzają się te same wzory i rozwiązania z różnych okresów, wśród których dałoby się wyróżnić ok. 10 typów. Czy jest to wynik panującej wówczas tendencji i mody dotyczącej wiejskich cmentarzy różnych konfesji mogą odpowiedzieć tylko szczegółowe badania porównawcze na cmentarze ewangelickich i katolickich. Być może jest to efekt mody panującej tylko wśród ewangelickich chłopów lub zdominowania rynku przez kilka zakładów kamieniarskich. Pewną wskazówką, która pozwala w ogóle brać pod uwagę tą drugą hipotezę, jest fakt, że na siedmiu, oddalonych dość znacznie od siebie cmentarzach (Wiączyń Górny, Okup Mały, Krasnodęby Stare, Bukowiec, Rydzyny, Czyżeminek, Łaznowska Wola17) znaleziono tą samą sygnaturę kamieniarza w trzech wersjach zapisu: „Alfred Fiebiger18, Lodz”, „A. Fiebiger, Lodz”, „Fiebiger Łódź”19. Inne sygnatury to: „K. Pahl” – w Bukowcu20 (nagrobek z sygnaturą Pahla jest o tyle ciekawy, że w literaturze funkcjonuje opinia, że produkcja jego zakładu była nastawiona na odbiorcę niezamożnego i nie sygnowano jej21), „H. Pfitzner”22 – w Albertowie, „F. Puhan” oraz „Szymański Tomaszów” – w Łaznowskiej Woli i „Józef w Piotrkowie” – w Meszczach (ob. Cześć Piotrkowa Trybunalskiego). Były to jedyne odnalezione sygnatury z kilkudziesięciu cmentarzy. Oczywiście nie jest to żaden „twardy dowód”, gdyż tak mała liczba znalezionych sygnatur dowodzi bezwzględnie pochodzenia jedynie tych kliku, konkretnych pomników. Jako ciekawostkę można podać, że nagrobki z pracowni Alfreda Fiebigera wykonywane były także na zamówienie ewangelików z Białegostoku i kilka z nich z zachowaną sygnaturą można jeszcze dziś odnaleźć na cmentarzu luterańskim przy ulicy Wasilkowskiej w tym mieście23.


7Na wiejskich cmentarzach ewangelickich chowano czasem także żołnierzy niemieckich z II wojny światowej, ale nie znaleziono, lub nie zachowały się do dziś pomniki dokumentujące ten fakt.

8K. Woźniak, Niemieckie osadnictwo rolne w Królestwie Polskim (1815-1914). Przyczynek do historii badań i historiografii w Polsce, [w:] Niemieccy…, s. 47.

9Tegoż, Z problemów niemieckiego osadnictwa rolnego w okolicach Łodzi w początkach XIX wieku. Obrót ziemią, „Acta Universitatis Lodziensis. Folia historia”, nr 52, 1995, s. 17. Por. S. Kowalska-Glikman, Małżeństwa mieszane w Królestwie Polskim. Problemy asymilacji i integracji społecznej, „Kwartalnik Historyczny”,t. 84, nr 2, 1977, s. 326.

10P. Fijałkowski, Z dziejów parafii ewangelicko-augsburskiej w Łowiczu w XIX w., „Rocznik Łódzki”, t. 40, 1993, s. 268.

11Gubernia radomska – T. Stegner, Parafia ewangelicka w Radomiu [w:] Ewangelicy w Radomiu i regionie (XVI-XX w.). Studia i materiały, red. J. Kłaczkow, Radom 2007, s. 48, Z. Tranda, Wspomnienia radomskie z okresu II wojny światowej [w:] tamże, s. 103, K. Latawiec, Deportacje ludności pochodzenia niemieckiego z obszarów guberni radomskiej w głąb imperium rosyjskiego w latach 1914-1915 [w:], tamże, s. 75. Gubernia lubelska – Film „Koloniści”, reż. A. Nera, rok prod. 2009, dostępny na http://www.lublin.luteranie.pl/film2009.php

12J. Kłaczkow, Polskie Towarzystwo Ewangelickie w Radomiu (1924-1939) [w:] Ewangelicy w…, s. 93.

13W. Śladkowski, Koloniści niemieccy, a środowisko, wzajemne wpływy i oddziaływanie, „Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska, sectio F, vol. 20, 1965, s. 161-177.

14M. Paradowska, Współczesność Bambrów poznańskich [w:] Czas zmiany, czas trwania. Studia etnologiczne, red. J. Kowalska i inni, Warszawa 2003, s. 223; M. Tybura, Niemcy w Polsce, Wrocław 2001, s. 98.

15Wł. M., Werbownik kolonistów, „Biesiada literacka. Pismo literacko-polityczne, ilustrowane”, nr 25, t. I, 1976, s. 392.

16Ossowski A., Wróbel J., Niemiecka działalność dywersyjna w regionie łódzkim w 1939 r. Zarys problemu [w:] Koniec pokoju, poczatek wojny. Niemieckie działania dywersyjne w kampanii polskiej w 1939 r. Wybrane aspekty, red. Bębnik G., Katowice 2011

17Sygnatury na pierwszych 4 cmentarzach zostały odnalezione przez autora. Informacje o sygnaturach z cmentarzy w Rydzynach i Czyżeminku podaję za: Zabytkowe…, s. 58, 20.

18Alfred Fiebiger (1878-?) prowadził w Łodzi w latach 1905-1911, odziedziczony po ojcu Auguście, zakład kamieniarski przy ulicy Cmentarnej 11. W 1911 r. kamieniarz sprzedał go i założył nowy w Kaliszu, gdzie tworzył do 1945 r. Firma Fiebigerów była drugim pod względem prestiżu i wielkości zakładem rzeźbiarsko-kamieniarskim w Łodzi. J. Dominikowski, Nekropolia Łodzi Wielkoprzemysłowej. Stary Cmentarz przy ulicy Ogrodowej. Dzieje i sztuka 1854-1945, Łódź 2004, s. 104-106, 371. Warto tu wspomnieć, że na cmentarzu rzymsko-katolickim we Wróblewie (pow. sieradzki) stoi nagrobek z nowej pracowni Fiebigera w Kaliszu o czym zaświadcza sygnatura „A. Fiebiger Kalisz”. Nagrobek z identyczną sygnaturą znaleźć można także na wiejskim cmentarzu ewangelickim w Sarbicach (pow. turecki). Na tej nekropoli zachował się także nagrobek z sygnaturą „H. Pfitzner, Łódź”. Jest to o tyle interesujące, że był on właścicielem zakładu kamieniarsko-rzeźbiarskiego, który w pewnym momencie stał się własnością …Fiebigerów. J. Dominikowski, dz. cyt., s. 373.

19Na cmentarzu ewangelicko-augsburskim w Ozorkowie sygnatura zakładu kamieniarskiego Alfreda Fiebigera występuje jeszcze w innym zapisie - „A. Fiebiger and CO Lodz”. Zabytkowe…, s. 51.

20Karl Phal prowadził warsztat kamieniarski przy cmentarzu ewangelicko-augsburskim przy ulicy Weisnera/Wiznera nr 5 (ob. Helsztyńskiego, cmentarz zlikwidowany, przerobiony na park), wykonywał wszelkie prace kamieniarskie i rzeźbiarskie. J. Dominikowski, dz. cyt., s. 112, 373.

21Tamże, s. 112.

22Pfitzner Herman (?-1923) – właściciel firmy kamieniarsko-rzeźbiarskiej przy ul. Cmentarnej róg Ogrodowej w Łodzi w latach 1911-1923. Tamże, s. 373

23B. Tomecka, J. Szczygieł Rogowska, Cmentarz ewangelicki w Białymstoku przy ulicy Wasilkowskiej, Białystok 2008, s. 34-35.


Ogrodzenia i bramy

Bardzo istnym elementem każdego cmentarza, bez względu na przynależność religijną, jest ogrodzenie. Spojrzeć można na to z czysto praktycznego punktu widzenia (np. bezpieczeństwo obiektu), ale także z bardziej antropologicznej perspektywy. Taka perspektywa wymaga spojrzenia na cmentarz jako na ziemię świętą, miejsce szczególne w przestrzeni, przynależne do sfery sacrum, owo nekropolis. W takim ujęciu, płot, mur, ogrodzenie okalające cmentarz to nic innego jak jego granica, a ta w każdej kulturze jest [czy raczej była?] miejscem szczególnym, pełniącym ściśle określone funkcje. Granica jest miejscem ambiwalentnym – dzieli, ale jednocześnie łączy, jest zawsze punktem stycznym dwóch miejsc, dwóch światów, jedynym w swoim rodzaju miejscem wspólnym dla każdego z nich, nie będą przy tym właściwie częściom żadnego z dwojga. Dlatego w dawnej kulturze typu ludowego granica była miejscem szczególnie niebezpiecznym i ważnym zarazem, miejscem mocy. To właśnie na granicy można było spotkać diabła i inne złe demony, tam dokonywano magicznych czynności, stawiano krzyże i kapliczki by oswoić i uczynić poprzez sakralizację bezpieczniejszym to miejsce, to wreszcie za granicę wsi „reymontowscy chłopi”24 wywożą Jagnę, symbolicznie wyrzucając ją w ten sposób ze swojej wspólnoty. W przypadku obiektu sakralnego [cmentarz, kościół, klasztor itp.] ogrodzenie-granica oddziela i łączy równocześnie dwa światy – sacrum i profanum, to co świeckie z tym co święte w odczuciu wierzących, a brama będąca częścią ogrodzenia pozwala na przejście z jednego do drugiego.

Jeżeli spojrzymy na wiejskie nekropolie kolonistów pochodzenia niemieckiego to zachowanie kompletnego ogrodzenia należy do bardzo rzadkich przypadków i dotyczy, niemal wyłącznie, nielicznych czynnych cmentarzy. O wiele częściej spotkać można, mniej lub bardziej liczne, betonowe słupki (w jednym przypadku drewniane) stanowiące część dawnego ogrodzenia. Omawiane cmentarze otaczane były murem ceglanym lub kamiennym (otynkowanym lub nie), ewentualnie drewnianym płotem, o czym świadczą liczne przykłady zachowanych, niewysokich, betonowych słupków, które służyły utrzymywaniu poprzecznych żerdzi. Innym sposobem na podkreślenie granic cmentarzy było otaczanie ich niewysokim murkiem z luźno układanych polnych kamieni. Wiele przykładów takiego malowniczego sposobu grodzenia można odnaleźć na zachód od Łodzi, szczególnie we wsiach położonych na terenie Parku Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich. Jeszcze inną, często spotykaną metodą wyznaczania zarysu cmentarza było otaczanie go wałem ziemnym. Podczas wyjazdów terenowych odnotowano tylko dwa inne przypadki – ogrodzenie z siatki drucianej i mur z pustaków.

Jeszcze mniej od murów i innych ogrodzeń zachowało się bram i furt cmentarnych (rozumianych tu jako wrota i słupy, do których były montowane). Przykładów cmentarzy, na których zachowały się słupy (ceglane- tynkowane lub nie, betonowe) i osadzone w nich wrota bramy wjazdowej i furtki jest zaledwie kilka. Częściej można spotkać się ze stojącymi w całości lub we fragmentach (czasem bardzo znikomych) słupów służących do umieszczenia w nich bramy czy furtki. Na szczególną uwagę w kontekście opisywanych w tym miejscu elementów zasługują dwa cmentarze. Pierwszy z nich położony jest we wsi Molenda (Drzewociny). Filary bramy łączy tam kamienna belka z inskrypcją następującej treści: „Selig find die Toten, die inden herrn sterben”25. Drugi cmentarz ulokowany jest w Marcinowie. Tam pozostała cała brama, którą wyróżniają dwie cechy: ma drewniane filary i jest kilkumetrowej wysokości, podczas gdy inne zachowane oscylują ok. 2 m. Oparty o metalowe wrota bramy w Marcinowie stoi niewysoki drewniany krzyż, który dawniej stał na środku belki łączącej dwa słupy bramy. Taka konstrukcja przypomina belkę tęczową z kościołów.


24Przywołując tu powieść Władysława Reymont warto zauważyć, że jednym z jej licznych pobocznych wątków jest próba zorganizowania koloni niemieckiej w pobliżu Lipiec. Więcej o tym wątku: S. Dobrzycki, Koloniści niemieccy w „Chłopach” Reymonta, „Ruch literacki”, nr 2, 1928 s. 45-46.

25Być może taki napis nad bramą był rozpowszechniony także na innych obszarach dzisiejszej Polski, skoro można go znaleźć na także we wsi Rydzewo na Mazurach. A. Nowotka, Umarły cmentarz?, „Poznaj swój kraj”, nr 10-12, 2009.


Inne obiekty

Na niektórych cmentarzach znaleźć można duże, kilkumetrowe, drewniane krzyże, które niegdyś wyznaczały centrum (niekoniecznie geograficzne) nekropolii. Ze względu na stan zachowania można je podzielić na 4 kategorie: 1. wciąż stojące, we względnie dobrym stanie, 2. częściowo zniszczone – stoi pionowa belka, poprzeczna z reguły leży gdzieś obok na ziemi, 3. przewrócone i leżące w całości na ziemi, 4. przewrócone i połamane zarazem.

Innym rodzajem spotykanych obiektów są nieczynne studnie. Dotychczas udało się je odnaleźć jedynie na kilku cmentarzach.

Najsłabiej zachowały się dzwonnice cmentarne. Na 69 odwiedzonych cmentarzy stoi tylko jedna, w Rąbieniu.

Niewiele chyba jest tak smętnych i przygnębiających widoków jak opuszczony, zapomniany, zdewastowany cmentarz. Cmentarz jest paradoksalnie znakiem życia. Miejsce to, to właściwie otwarta i stale zapisywana karta z księgi historii każdej miejscowości, to jakby druga część miast czy wsi, w której „żyją” ci, którzy opuścili już tą pierwszą, zasadniczą część. Wszak etymologicznie nekropolia to miasto umarłych! To miasto ma swój plan, swoje ulice, „domy i mieszkańców”, granice i centrum. Czyż widok cmentarza, na którym pali się tysiące zniczy, szczególnie gdy patrzymy nań w nocy i z pewnej odległości, nie wywołuje skojarzeń, ze światłami miasta? Cmentarz to także miejsce spotkań obu tych światów. Dopóki przychodzą na cmentarz ludzie, palą się znicze, leżą kwiaty, groby są porządkowane i odnawiane dopóty żyje to miejsce lecz jest to również widoczny i jednoznaczny znak, że równolegle, cały czas istnieje druga, „żywa” część miejscowości, w której funkcjonuje cmentarz. Kiedy tego wszystkiego zabraknie nadchodzi prawdziwy koniec, oznacza to, że nie tylko cmentarz jako miejsce odchodzi nieodwołalnie w przeszłość, ale odchodzą także z ludzkiej pamięci ci, którzy zostali na nim pochowani. W lokalnej historii powstaje swojego rodzaju czarna dziura.

Podobnie jest z opisywanymi cmentarzami ewangelickimi. Już ich prawie nie ma, już tylko nieliczni mieszkańcy potrafią wskazać jaką drogą można do nich dotrzeć. Pół wieku temu zniknęli ludzie, którzy lepiej lub gorzej współtworzyli wiejską wspólnotę, wzbogacając jej kulturę swoim językiem i wyznaniem26, teraz znikają ostatnie materialne ślady ich niegdysiejszej obecności. Powoli ktoś wyrywa lub zamazuje karty wioskowej przeszłości. Odchodzą niezauważone w przeszłość, powoli znikają z kulturowego i geograficznego krajobrazu wsi, ale jeszcze nie odeszły tak zupełnie do końca. Jeszcze można znaleźć na nich pojedyncze, wypalone znicze, zeschłe lub sztuczne kwiaty – ostatnie ślady pamięci. Być może kładą je ci nieliczni, którzy pamiętają swoich ewangelickich [niemieckich lub czeskich] sąsiadów, z którymi żyli w tej samej wsi, ci, którzy rozumieją, że zmarłym należy się szacunek bez względu na to jakim mówili językiem i, do którego chodzili kościoła.

Wiejskie cmentarze protestanckie zlokalizowane na terenie województwa łódzkiego nie stanowią obiektów szczególnie cennych z punktu widzenia sztuki sepulkarnej, lecz są niezwykle ważnym elementem historii tego regionu, historii, której nie można ani zapomnieć ani wymazać z jego dziejów. Warto zatem powtórzyć tu za Markiem Lipcem: „(…)cmentarze ewangelickie [wiejskie – B. B.] – to nie tylko przykłady ewolucji modelowanego krajobrazu, to nie tylko ciągi ekologiczne zagajników, łączące duże kompleksy leśne. Nie pełnią one tylko funkcji wysp leśnych, ale są świadectwem życia i działalności konkretnych ludzi oraz ich do dzisiaj tu obecności”27.


26Mimo, że kres wiejskiemu osadnictwu niemieckiemu na terenie łódzkiego województwa położyła II wojna i jej konsekwencje, należy odnotować, iż już na początku XIX w., a zwłaszcza w jego II poł. część niemieckich wsi zaczęła się wyludniać. P. Fijałkowski, Z dziejów…, s. 269, K. Woźniak, Z problemów…, s. 16.

27M. Lipiec, dz. cyt., s. 17.




Tomasz Szwagrzakkontakt